piątek, 5 czerwca 2015

Dla mnie sukces dla innych żenada!


Kiedy opowiadam innym o swoim sukcesie, o tym, że w końcu się przełamałam i oczekuję podzielenia mojego entuzjazmu - spotykam się z krótką wypowiedzią.

- Dopiero teraz? Czym tu się chwalić, masz już przecież prawko 3 lata!

No właśnie. 19 czerwca minie 3 lata jak zdałam egzamin na prawo jazdy. To już 3 lata, a ja dopiero kilka miesięcy temu odważyłam się wjechać samochodem do Gniezna.
Tak, tak do Gniezna.



I mimo, że nie jest to duża miejscowość i niby nie ma tam nic skomplikowanego to dużo czasu minęło zanim zdecydowałam się pokonać swój lęk. Jeździłam wokół tak zwanego "komina". No dobra zdarzyło mi się kilka razy jechać do Trzemeszna, Mieściska, Janowca czy Sławna, ale to wszystko trasy główne i jazda tam, nie ma nic wspólnego z miastem.

I choć Gniezno to nadal nie jest Poznań czy Bydgoszcz to i tak jestem z siebie dumna i nadal uważam, że już osiągnęłam jakiś osobisty sukces. 


I być może od samego początku jeździłabym samochodem wszędzie sama, ale niestety...

Jak tylko odebrałam swoje prawo jazdy, zaraz w tym samym tygodniu jechaliśmy całą rodzinką właśnie do Gniezna - oczywiście ja kierowałam. I zbieg różnych okoliczności sprawił, że mój mąż - który od samego początku bardzo mnie mobilizował, który we mnie wierzył i nie pozwolił mi tracić wiary we własne możliwości - stracił cierpliwość i na mnie nakrzyczał.


Wiem, że chciał dobrze. Wiem, że nie miał złych zamiarów.
Jak to mówił - chciał mnie zmobilizować do myślenia, szybkich reakcji i prawidłowego korzystania z pedału sprzęgła, gazu i hamulca.

Wiecie, mechanik - wrażliwy na nadmierne zużywanie się klocków hamulcowych i tym bardziej sprzęgła, chciał mnie nauczyć ekonomicznej jazdy.
I tak z minuty na minutę ciągle mnie poprawiał, pouczał i próbował zmienić nawyki, które nabyłam podczas nauki od swojego instruktora jazdy.
Na koniec oczywiście się popłakałam. A on na to - nie becz tylko się ucz i jedź dalej!
I jechałam, ale to był pierwszy i ostatni raz.


Długo bałam się jeździć. Jeszcze jak sama byłam to ok, ale w momencie kiedy Marcin siadał obok -nogi mi się trzęsły i tak się stresowałam jakbym była na egzaminie.

Z czasem przestałam się tym przejmować. Trochę to trwało. Aż trzy lata, ale jestem na dobrej drodze.



I mimo, że dla większości śmieszne jest to, że mając prawo jazdy tyle czasu uważam, że osiągnęłam sukces, to i tak jestem z siebie dumna i będę się tym chwalić dalej.


*zdjęcia robione oczywiście specjalnie na potrzeby bloga. Na podwórku z wyłączonym silnikiem, dlatego dzieci nie siedzą na fotelikach i nie są przypięte. Michał brudny ... ach przepraszam ale tak spontanicznie wszystko robiliśmy i nie zwróciłam wcześniej na to uwagi. Ale przecież nie zapominajmy, że brudne dziecko to szczęśliwe dziecko :-)

6 komentarzy:

  1. Nie ważne co myślą inni, grunt by patrzeć na siebie i cieszyć się tym co się ma.

    OdpowiedzUsuń
  2. każdemu kierowcy a zwłaszcza kobietom przychodzi odpowiedni moment w którym poczuje się bezpiecznie prowadząc auto.Nie warto patrzeć na opinie innych. Najważniejsze jest żeby dojechać całym i zdrowym do celu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo dziękuję za słowa otuchy i zrozumienie :-) to prawda grunt by bezpiecznie dojechać do celu

      Usuń
  3. ale fajne zdjęcia, super chłopaki

    OdpowiedzUsuń