Następnie wstaje Michał. Najpierw jest ogromny żal i płacz bo on chce Macieja - a ten już jest w szkole. Ale na szczęście po jakimś czasie mu przechodzi i znowu czas na przytulaski, łaskotki i buziaczki.
Tak bardzo lubimy się przytulać. Nawet mężuś od rana musi chociaż na chwilę się wtulić we mnie i dzieciątka. Nie ma mowy by "wciągać pępek" bez przytulenia.
Już taką przytulaśną rodzinką jesteśmy. Odkąd pamiętam się przytulamy. I nie zamierzam przestawać. Uwielbiałam to. Zarówno to jak i KOCHAM CIE mamo, tato, Maciej, Michał występuje u nas przynajmniej kilkanaście może nawet kilkadziesiąt razy dziennie - CODZIENNIE.
Przytulanie jest lekiem na całe zło.
Kiedy jest nam smutno i źle, kiedy coś nas boli lub czegoś się boimy, to szukamy oparcia w drugiej osobie. Bo to te ramiona i możliwość schowania się w nich sprawia, że czujemy się bezpieczni, szczęśliwi i tak bardzo kochani.
Tak jak zaczynamy, tak i kończymy dzień.
Buziaczek i przytulas - muszą być! No i te kocham Cię, słodkich snów.... Och oby tak było zawsze...
Uwielbiam to, choć są czasami momenty, że przydałaby się chwila oddechu i wytchnienia. Rzadko, ale zdażają sie takie chwile, że muszę po prostu muszę pobyć sama ze sobą. Najlepiej w małym ciemnym kącie z wygłuszonymi ścianami. Tylko ja i cisza....
Ale tak i tak po 2 minutach błogosławionej ciszy czas na te małe ramionka, w których cała złość i zmęczenie tracą swoją siłę....
Och jak cudownie być mamą, cudowną mam rodzinkę, udało się,
chociaż coś się nam udało!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz