środa, 6 maja 2015

Karmienie piersią nie było proste i tylko przyjemne.

Miałam nie poruszać tego tematu.
Bo nie jestem osobą, która może w jakikolwiek sposób pouczać i upominać inne mamy.
Bo nie skończyłam żadnej szkoły, by móc się wypowiadać i wymądrzać na temat czy mleko matki jest zdrowsze od tych modyfikowanych.

Dlatego nie będzie to post o tym, jakie to jest ważne dla dziecka, by było karmione właśnie piersią.


Będzie to post o tym co ja przeszłam i co czułam podczas karmienia w naturalny sposób.



Mam dwójkę chłopców. Każdego karmiłam piersią, ale u każdego wyglądało to zupełnie inaczej.

Maciek był moim pierwszym dzieckiem. Zarówno on jak i ja uczyliśmy się "życia".
I uwierzcie mi, że to co nazywają zupełnie czymś naturalnym i instynktownym, wcale takie proste nie było.
On uczył się ssania brodawki, a ja umiejętnego mu jej podania i trzymania zarówno piersi jak i dziecka.
Czułam, że bardzo chcę karmić piersią, że przecież muszę to zrobić dla jego dobra. Moja mama karmiła mojego brata do chyba 3 roku życia, więc sobie myślałam, że i ja muszę dać radę.

Nie było łatwo. Nie zapomnę tego jak się szarpaliśmy, by nabrać wprawy. I mimo, że był bardzo głodny i szukał tej piersi z ogromnym zdenerwowaniem, to na początku nie potrafił jej dobrze chwycić i się z niej napić.

Już sobie nawet myślałam, że może po prostu moje piersi są zbyt małe i mimo, że pokarmu nigdy mi nie brakowało to Maciej nie da rady jej chwycić, bo nie ma za co....
Teraz wiem, że rozmiar piersi nie ma tutaj znaczenia. Musimy się nauczyć dobrze ją podawać i tyle.
W szpitalu położne mi wiele razy pokazywały jak chwycić i podać brodawkę, ale dużo czasu minęło zanim to się nam udało.

Ale cierpliwość popłaciła. Byłam taka dumna z siebie.
I nie przeszkadzało mi to, że w ciągu dnia budził się co godzinę i znowu potrzebował się napić.
Dawałam pierś bo to był czas dla nas. Tylko on i ja! Nikt i nic się wtedy nie liczyło. Za to w nocy budził się tylko raz, więc nie miałam powodów by narzekać.

Aż tu pewnego dnia mój mąż wraz z teściową pojechali do miasta na zakupy. I poza podstawowymi sprawunkami przynieśli mi mleko modyfikowane dla Macieja. Do dziś pamiętam swój żal i złość do nich!! Popłakałam się i szlochałam jak dziecko. Myślałam sobie - jak mogli mi to zrobić? Jak mogli spiskować poza moimi plecami? Dlaczego nie liczą się z moim zdaniem i moimi uczuciami? Ja jestem matką i ja chcę decydować o tym jakie mleko moje dziecko będzie piło! Nie podałam jemu tego mleka!!! Walczyłam dalej.

Wiem, że chcieli dla mnie dobrze. Robili wszystko by mi ulżyć i pomóc.
I dopiero jak mama Marcina zadzwoniła do lekarza a on jej powiedział, że pokarm matki jest pełnowartościowy po jakimś czasie i że nie ma się denerwować tym, że tak często noworodek pije - uspokoiła się i pozwoliła mi cieszyć się tymi chwilami przy piersi. Po pewnym czasie karmiłam już rzadziej.
 I tym sposobem przetrwaliśmy rok. Mogłabym dłużej, ale postanowiłam, że tak będzie dla nas lepiej.
Odstawiałam go stopniowo. Najpierw dostawał raz w ciągu dnia i w nocy. Później tylko w nocy, aż już wcale.

 Z Michałkiem miałam już wprawę w tym jak tą pierś podać i chociaż w tym przypadku było prościej. Ale cały okres karmienia nie był prosty. I w tym przypadku, chyba miałam więcej wątpliwości co do tego czy pierś jest dobrym rozwiązaniem.

Potrzebował o wiele więcej mojego czasu, poświęcenia i uwagi niż Maciej. Spał tylko 15 minut i gdy się budził to natychmiast potrzebował by go przytulić do piersi.
Trudno było mi wszystko pogodzić i wiele razy z bezsilności płakałam.

Były momenty, że byłam zła sama na siebie i zastanawiałam się po co tak się męczę i w imię czego karmię piersią. O ile łatwiej byłoby mi podać po prostu sztuczne mleko. A przy okazji starszy brat mógłby przytrzymać młodszemu butelkę, poczuć się ważny i potrzebny a ja ze spokojem mogłabym ogarnąć dom. Ale przeczucie, że bycie mamą to przede wszystkim poświęcenie wygrało.

Nie poddałam się i trwałam w tym. Jednak w tym przypadku zaledwie 9 miesięcy. I nie wynikało to z przemęczenia. Było bardzo ciepłe lato, a u nas w pokoju mimo wielu zasłon w tak upalne dni mamy około 30st. Bardzo się pociliśmy i małemu wychodziły potówki. Zamiast się spokojnie napijać bardzo się kręcił i denerwował. Uznałam, że będzie dla nas lepiej jeśli dostanie butelkę.

I tutaj mam pytanie do innych mam. Kochane jakie waszym zdaniem mleko powinno się podawać dziecku po zaprzestaniu karmienia piersią? Ja podawałam Bebiko Michałowi. Maciek od razu dostawał pasteryzowane z kartonika 2%. Słyszałam, że zdrowe jest mleko kozie. Uważacie, że lepsze takie byłoby od tych modyfikowanych? Pytam, bo mam koleżankę, która karmi piersią, ale będzie musiała wrócić do pracy i nie wie co ma zrobić, by dziecko jak najwięcej na tym skorzystało. Proszę pomóżcie i doradźcie.

2 komentarze: