Kiedy zdawałam prawo jazdy byłam w ciąży z Michałem.
Oj w ogóle samochód to nie była i chyba nadal nie jest moja bajka.
Ale cóż - czułam, że muszę je zrobić by sobie ułatwić życie.
Mieszkamy na wsi gdzie jest jeden sklep i poza tym nic innego tutaj nie ma. Nawet do lekarza musimy jechać ponad 3km do sąsiedniej wioski. A nie zawsze wszyscy w domu mają czas by robić jako mój osobisty szofer.
Tak więc wzięłam się w garść i zapisałam się na te prawko.
Oj nie było łatwo... Zdałam dopiero za 7 razem. No cóż staram się nie patrzeć na to z tej strony, bo zawsze mogłam zdać za 15 razem, bo są i tacy giganci...
Za każdym razem kiedy szłam na egzamin rodzina i znajomi mówili mi bym założyła obcisłą bluzeczkę i uwydatniła brzuszek, bo podobno kobiecie w ciąży łatwiej zdać.
Oczywiście ja - zawsze ambitna i dumna nie słuchałam tych rad, wręcz przeciwnie - ubierałam się w jak najluźniejsze ciuszki by ten brzuch tylko zakryć i by zdać uczciwie i by pokazać wszystkim, że zdałam bo potrafię jeździć a NIE z litości.
No i w końcu przyszedł ten dzień 19 czerwca 2012roku !!! Byłam wtedy w 6 miesiącu ciąży. Nie ukrywam, że popełniłam wtedy bardzo dużo błędów i jeśli tylko trafiłabym na innego egzaminatora to mógłby mi egzaminu nie zaliczyć, ale udało się!!! Och co za dobry człowiek. Do końca siedziałam cichutko w niepewności czy wyjdę z wynikiem pozytywnym. I nawet jak pytał mnie co ma ze mną zrobić to nie przekonywałam go by we mnie i moje umiejętności uwierzył. Ale udało się!!!! Udało!!! Zdałam moje upragnione prawo jazdy.
I z jednej strony bardzo się cieszyłam. Przede wszystkim ulżyło mi, że mam ten cały koszmar za sobą. Nawet nie wyobrażałam sobie, że to aż tyle nerwów będzie mnie kosztować.
Matura przy tym to pikuś.
Ale z drugiej strony wiedziałam, że nie był to egzamin idealnie zdany i że mogło być dużo lepiej. I ta myśl.... " byłam w ciąży więc zdałam... zaliczył mi egzamin dla mojego i jego świętego spokoju.... "
Ale teraz obserwując inne kobiety wiem, że wcale nie jest tak do końca. Coraz częściej spotykam się z tym, że kobiety nawet na początku 9 miesiąca ciąży nie zaliczają egzaminu. I być może nie powinnam się tym pocieszać, ale to taka mała iskiereczka nadziei na to, że może wcale nie jestem aż tak złym kierowcą jak myślałam. Może jednak zdałam, bo mam jakieś tam umiejętności a nie dlatego, że byłam w ciąży!
Wiem - powinnam wcale o tym nie myśleć i cieszyć się tym, że mam je i już! A w jaki sposób zaliczone to nie ma znaczenia, przecież nikt tego nie sprawdzi. Kiedyś zdawali za kaczkę lub jajka i też dobrze było.
Ale ten mój idealizm i perfekcjonizm... Ach szkoda słów....
Miśka zmieniłaś image! Super, taki nowoczesny:) podoba mi się:))
OdpowiedzUsuńdziękuję
Usuńniestety poza umiejętnościami, często trzeba mieć dużo szczęścia, by zdać prawko.
OdpowiedzUsuńto prawda, ale samo szczęście również nie wystarczy.
Usuń