poniedziałek, 18 maja 2015

Samodzielność u dzieci - gdzie jest granica?

Bycie rodzicem to bardzo odpowiedzialne zajęcie.
Bo poza genami, to właśnie od nas zależy jaki charakter będzie miało nasze dziecko.
I to my jesteśmy odpowiedzialni za to jak w życiu nasza pociecha sobie poradzi i jakim będzie człowiekiem.

Dlatego uważam, że już od najmłodszych lat należy pokazywać dziecku, że musi sobie radzić i jak najwięcej czynności wykonywać samodzielnie, oczywiście pod naszym nadzorem - jeśli istnieje ryzyko jakiegoś niebezpieczeństwa.

U nas wygląda to tak:

Michaś 2 i pół roku sam się ubiera i rozbiera. I choć nie zawsze jemu to wychodzi, to nie rezygnuje i próbuje aż do skutku.

I już nie wspomnę o samodzielnym wybieraniu ubrań - ulubionych majtek czy spodni... W szafie wszystko jest powywracane...










Niestety po rozebraniu efekt wygląda tak... ale wystarczy zwrócić uwagą i wszystko ląduje na krzesełku.




Maciek też dość szybko samodzielnie się ubierał.
Pamiętam jak poszedł pierwszy raz do przedszkola - miał wtedy 4 lata i kiedy panie chciały jemu pomóc założyć buty i kurtkę to krzyczał, że on chce sam. A one się dziwiły, że takie małe dziecko już wszystko przy sobie zrobi. Bo jak się okazuje nie każde dziecko jest samodzielne.

Jedzenie. Och nawet z tym moje dzieci nie mają problemu.
Michaś jak jest głodny to bierze krzesełko, otwiera lodówkę i sięga sobie z niej co tylko chce. Przeważnie są to ulubione jogurciki, które również otwiera sam i się nimi zajada przy stoliku.







Maciek jak miał skończone 3 lata smarował samodzielnie chleb margaryną. I może nie był on posmarowany idealnie ale grunt, że coś na tym chlebku było a z czasem doszedł do wprawy.

Pamiętam jak mój brat miał 3 lata i jemu również my i mama kazaliśmy robić sobie samemu śniadanko. Tata zawsze nas wyzywał, że jesteśmy nienormalne, bo jak tak małemu dziecku można pozwolić na takie rzeczy??? Ale uważam, że to nie jest zła metoda wychowawcza i jeśli tylko obserwujemy całą sytuację i mamy wszystko pod kontrolą to czemu nie pozwolić dziecku się rozwijać? Przecież tak naprawdę robimy to dla jego dobra!!!


Sprzątanie zabawek być może dla niektórych mam niesamowita udręka.
Ja staram się moje dzieci dopilnować by po sobie sprzątały. Jak tylko zaczęli chodzić (około roku) i bawić się klockami i samochodami tak już pomagali mi w układaniu zabawek na miejsce. Nie zawsze nam to wychodzi i nie zawsze mają na to ochotę. Zdarza się, że są przy tym krzyki i płacz, ale staram się nie ustępować. Skoro mieli siły na zabawę to i na posprzątanie te siły muszą się znaleźć.

Maciek ma już prawie 7lat. Tak więc do jego obowiązku należy sprzątnięcie swojego pokoju. Zaścielenie łóżka, odkurzenie dywanu, porządek na półkach i podłodze. Ponieważ nie mamy zbyt wielkiego domu to wszystko mamy posegregowane w pudełkach, kufrach i skrzynkach. I kiedyś zauważyłam, że poza mną nawet ON SAM stara się by każda zabawka znalazła się w odpowiednim pojemniku lub półce. Książka do książek, lego do lego, resoraki z resorakami itd.

A i Michaś może pomagać, podczas ścielenia łóżka odkłada małe poduszki i piżamki.


Taka gorsza strona samodzielności moich dzieci.
Wczoraj Michaś chciał wylać siusiu z nocnika do ubikacji. Niestety wylał część na podłogę. Ale co dobrego w tym wszystkim - szybko chwycił za szmatę i to wytarł. Wiadomo - nie tak dokładnie jak bym tego chciała, ale liczy się to, że już wie co trzeba w takiej sytuacji zrobić.

I być może wygląda to wszystko tak pięknie i kolorowo, jak to ktoś mi powiedział "słodko do orzygania", ale nie zawsze wszystkie te czynności dzieci wykonują z radością i uśmiechem na twarzy. Dużo przy tym potrzeba wytrwałości, cierpliwości i przede wszystkim konsekwencji. Bo bez ciężkiej pracy nie będzie owoców. Dziecko musi wiedzieć, że bez względu na to czy ma na coś ochotę czy nie - swoje obowiązki musi wykonać, bo życie nie polega tylko na zabawie, ale przede wszystkim na ciężkiej pracy!!!

Więc gdzie są te granice? Myślę, że sami indywidualnie takie granice wyznaczamy i dopóki nad wszystkim czuwamy to spokojnie możemy je poszerzać. Bo kto zna lepiej nasze dzieci i ich możliwości niż my sami?

Nie patrzmy na inne mamy i nie sugerujmy się ich metodami wychowania.
Pozwólmy by nasz rozum i serce nas prowadziły- niech one wyznaczają te granice.

Pozwólmy się dzieciom rozwijać i wkładajmy w to wiele trudu i cierpliwości 
a myślę, że w przyszłości nasze dzieci dostarczą nam wiele radości i dumy.  

2 komentarze: