czwartek, 23 kwietnia 2015

Zakupy z pełnym czy pustym żołądkiem? - rodzinny wypad do miasta.

Pewnie nie jeden raz słyszeliście zasady w jaki sposób powinniśmy robić zakupy by nie stracić zbyt wiele pieniędzy i by nie kupić niczego zbędnego.

Jedna zasada, którą stosuję to robienie zakupów z listą.  Sporządzam ją na bieżąco kiedy już coś się skończyło bądź kilka dni wcześniej, by na pewno o niczym nie zapomnieć i wszystko kupić. Pozwala to nam na zakup wszystkiego co nam brakuje w domu i jeśli sztywno się jej trzymamy to pozwoli również na wyeliminowanie produktów zbędnych i kuszących pięknym zapachem i opakowaniem.
A dodatkowo oszczędzamy przy tym sporo czasu. Nie musimy przyglądać się każdemu produktowi i zastanawiać czy jest to jeszcze w naszym domu czy może już się skończyło.





Kolejna zasada, która od niedzieli wydaje mi się wcale nie głupia to robienie zakupów z pełnym żołądkiem.

Nigdy nie zwracałam na to szczególnej uwagi. Żyjemy dość szybko i rodzinna wyprawa do miasta zdarza się nam naprawdę rzadko. Przeważnie robię listę i teściowa jadąc po towar do sklepu kupuje nam co potrzeba (prowadzi własny sklepik spożywczo - chemiczny więc nasze sprawunki robi przy okazji).

Ale od czasu do czasu i my  zrobimy sobie rodzinny wypad na zakupy. I wtedy nie zastanawiamy się nad tym czy jesteśmy najedzeni czy też nie. Szybko wsiadamy do samochodu korzystając z chwili czasu i jedziemy.
Jeśli jesteśmy w trakcie zakupów "na głodniaka" wtedy w koszyczku ląduje trochę większa ilość zakupów niżeli planowaliśmy, bo żołądek mówi, że jest głodny i oczami pożeramy wszystko -
niestety nie jesteśmy idealni.

I wtedy na nic zasada, że kupujemy tylko produkty z listy!

I dopiero po podstawowych zakupach, kiedy mamy jeszcze trochę czasu i napełniony bagażnik idziemy na pizze lub kebab - taka chwilowa odskocznia dla nas i urozmaicenie dla dzieci.

Tym razem było inaczej.
Zjedliśmy domowy obiadek i z pełnymi żołądkami ruszyliśmy w miasto. Maciek chciał buty sportowe, więc to było naszym głównym celem. Jeszcze pochodziliśmy po Castoramie by sprawdzić orientacyjnie ile kosztować nas będą dodatki do nowego domu - okna, drzwi, kominy i inne. Następnie poszliśmy na kawę i pyszne lody. Zakupy do domu miały być na sam koniec wycieczki. Najpierw przyjemności - później obowiązki.






Byliśmy tak pełni, że zupełnie zapomnieliśmy o uzupełnieniu braków w lodówce
To nic, że jest w niej samo światło i ser żółty. I że zakupy w tym momencie były wskazane.
Po prostu tym razem nasze żołądki nas nie upomniały.
 
I może właśnie to jest idealny sposób na to by nie stracić więcej niżeli się zaplanowało?
Nie jesteś głodna, to nic nie jest w stanie zwrócić na siebie Twojej uwagi
i żaden kuszący zapach nie skłoni Ciebie do kupna czegoś
czego wcale zamiaru kupować nie miałaś!

2 komentarze:

  1. Jakie uśmiechy na Waszych twarzach widać. super. Życzę jak najwięcej takich wypadów. Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo czas z rodzicami zawsze był dla dzieci najważniejszy. a lody ... nie ma nic lepszego.

      Usuń