czwartek, 3 września 2015

Pierwsza klasa - obowiązek, przedszkole - mój wybór!

Oczywiście mam wielki mętlik w głowie i nie wiem co robić. Zastanawiam się bez przerwy nad tym czy podejmowane przeze mnie decyzje są słuszne. Zastanawiam się, czy to, że postanowiłam tak a nie inaczej jest dla mojej wygody czy rzeczywiście dla dobra dziecka.
Och, dlaczego bycie mamą musi wiązać się z tak odpowiedzialnymi i trudnymi wyborami?


To, że Maciek poszedł do pierwszej klasy nie było zależne ode mnie.
Śmieję się, że cierpi i męczy się na własne życzenie, bo miał urodzić się 7 lipca a nie 20 czerwca. Wtedy miałabym prawo wyboru i decydowania o tym, czy idzie do pierwszej klasy czy nie. A w tym przypadku musiałam go do tej pierwszej klasy posłać i już.

Ale z przedszkolem jest inaczej.
Zerówka jest obowiązkowa w wieku 5 lat, ale nikt nie powiedział, że młodsze dziecko MUSI uczęszczać do przedszkola.
Mój Michaś 10 września skończy 3 lata. I gdybym tylko chciała, to bez żadnego problemu mógłby w tym przedszkolu się znaleźć. Długo się zastanawiałam co zrobić. Naprawdę długo analizowałam wszystkie "za" i "przeciw".

Podzielę się teraz z Wami moimi przemyśleniami. Pewnie większość z Was potępi mnie za moje postępowanie, bo gdzie tylko nie wejdę tam czytam o adaptacji 3 latka w przedszkolu, o tym, że warto, że fajnie i w ogóle ach i och i, że na tak.

A ja wbrew tym wszystkim ludziom i tym wszystkim opiniom, postanowiłam inaczej.
Michaś jeszcze ten rok został w domu. I na pewno tego już nie zmienię, chyba, że w między czasie wyniknie jakaś nieoczekiwana sytuacja życiowa i będę zmuszona swoje zdanie zmienić.

Dlaczego dom a nie przedszkole?
Wiem, że dziecko w przedszkolu szybciej się rozwija, że staje się prędzej samodzielne, że łatwiej nawiązuje kontakty i lepiej przyswaja wiedzę i że pobyt w przedszkolu punktuje na lepsze w przyszłości.

Ja to wszystko wiem, ale ten rok będzie dla nas wyjątkowo trudny i intensywny.
Mamy do ogarnięcia budowę domu, zakupy w tym celu, więc wiele jeżdżenia, sprawy papierkowe i urzędowe. Po prostu nie chcę być zależna od godzin powrotu Michała z przedszkola. Nie mam zamiaru stresować się, że muszę w tym a nie innym czasie się wyrobić. Maciek jest już samodzielny i ogarnie się sam, a Michałka nie mogę zostawić samego sobie.

Są jeszcze inne ważne dla mnie powody. Na przykład, to, że nie mam pracy. Tak czy owak siedzę w domu, więc własne dziecko nie może być mi przeszkodą. Jestem mamą z wyboru i z miłości i szkoda mi tak szybko to wszystko tracić. Lubię gdy dzieci są przy mnie. I dopóki mogę, chcę by tak pozostało.

Poza tym koszty związane z przedszkolem. Niby niewielkie, bo chyba ok 150 zł miesięcznie z wyżywieniem. Ale do tego trzeba doliczyć codzienne dojazdy do przedszkola - ok 4 km w jedną stronę. A i nie wiadomo czy w drodze powrotnej mógłby wracać z bratem autobusem szkolnym. Jeśli nie, to codziennie mielibyśmy do pokonania 16 km. A samochód niestety nie jeździ na wodę.

Pewnie tłumaczenia, że on jest jeszcze taki malutki, że jeszcze ma czas i szkołą zdąży się znudzić do Was nie przemawiają, ale właśnie to czuję. Obawiam się, że 3 lata spędzone w jednej placówce to stanowczo zbyt wiele dla tak małego dziecka. Obawiam się, że po prostu przyjdzie czas, kiedy to wszystko stanie się dla niego mało atrakcyjne i będzie czuł się skrzywdzony. A nie chcę zrobić tak, że sam będzie wybierał momenty kiedy chce chodzić a kiedy nie. Jestem zdania, że jak chodzić to na dobre, bez względu na lepsze lub gorsze dni. I to jest główną przyczyną mojej decyzji o pozostawieniu Michałka w domu.


To skąd ten mętlik i obawy?
A bo ten mój mały jeszcze synek, codziennie chodzi za mną i pyta czy pójdzie do przedszkola. Bo on, tak jak Maciej chce uczyć się pisać i czytać. On też chce jeździć autobusem. Już nawet wie, gdzie przedszkole się znajduje i on tam idzie. Widzę jak bardzo na samą myśl o tym się cieszy. Gdzie tylko się znajdzie, tam rozdaje swoje uśmiechy i chętnie bawi się z dziećmi. I niby wygląda na to, że jest zdeterminowany, że sobie poradzi ale...
Wczoraj zostawiłam go z jego koleżanką na placu zabaw i poszłam na kawę. Oczywiście powiedziałam, że idę. Pomimo tego, po 10 minutach zaczął mnie szukać i płakać. Jak mnie zobaczył, to już nie chciał mnie zostawić.

I co mam myśleć? Przecież mi go szkoda. Przecież nie muszę mu dostarczać tych wszystkich wrażeń. Przecież mam wyjście, nie jestem zmuszona do niczego. Nie pracuję więc może być ze mną.

Pewnie myślicie sobie, że jestem nadopiekuńcza. Pewnie osądzacie mnie teraz i potępiacie.
Z jednej strony myślę sobie, że przez ten rok będzie jeszcze bardziej gotowy na przedszkole. Będzie starszy i  rozsądniejszy, a z drugiej boję się, że właśnie przez ten czas jeszcze bardziej się do mnie przywiąże i trudniej będzie mu się ode mnie oderwać.

Swojej decyzji już nie zmienię, ale chętnie wysłucham Waszych opinii, może pomożecie w podjęciu decyzji jakiemuś innemu rodzicowi?

2 komentarze:

  1. O ile kwestie finansowe mogę zrozumieć to tłumaczenie ze 3 jest malutki nie! Może i zostane skrytykowana ale moim zdaniem nie puszczanie dziecka do przedszkola(oczywiście jesli sie ma warunki finansowe) robi dziecku krzywde...bo im dłużej w domu trzymając sie spódnicy mamy tym gorzej...to moje zdanie.Cóż ja jestem wyrodna i puściłam do przedszkola dwulatka...nie żałuję,dzieki przedszkolu juz zna literki ,cyferki a pomijajac naukę...potrafi sie"zachować" niestey w zerowce zaraz widac ktore dzieci do przedszkola chodziły a które nie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uważam by dziecko było skrzywdzone przez to, że nie poszło do przedszkola jako 3 latek. Owszem, przedszkole uczy, rozwija, ale bez przesady. 3 lata z tymi samymi zabawkami i podobnymi zajęciami może być nudne. Może - nie musi! Jak pójdzie na rok do przedszkola, i później do zerówki, to również nauczy się literek i cyferek. Nie wszystkie dzieci korzystają z przedszkoli, bo nie wszystkich na to stać, a dzieci muszą opanować materiał - nie mają wyjścia. A co jeśli dziecko wszystkiego nauczy się w przedszkolu i nauka w szkole będzie nudna? Bo nie sądzę, by nauczyciele mieli czas dla tych wybitnych i zdolnych uczniów. Muszą iść zgodnie z narzuconym materiałem. Nie uważam byś była wyrodną matką. Nigdy nikogo nie oceniałam i nie zamierzam tego robić. I nie mam nic przeciwko temu by nawet 2 latków posyłać do przedszkola, bo to każdego sprawa indywidualna. Każdy postępuje według własnych przekonań i z każdego zdaniem trzeba się liczyć i je szanować. Ale z jednym na pewno się nie zgodzę. Michaś ma 3 lata, do przedszkola nigdy nie chodził a "zachować się" potrafi. Wie kiedy powiedzieć dzień dobry, do widzenia, proszę, dziękuję, przepraszam. Nie musiałam w tym celu posyłać go do szkoły, ma od tego rodziców.

      Usuń