O ile nie pamiętam dobrze czasów, kiedy Maciek miał 3 lata, to teraz dokładnie mogę przedstawić Wam przykłady z życia Michała.
Wyobraź sobie taką sytuację. Bawi się ten Twój szkrab mały i mówi coś tam do siebie, niby po swojemu a jednak - coś na kształt "ku..wa mać". Nie, przecież to nie możliwe, jest zbyt mały by takich słów używać. Ale zwraca uwagę najpierw jeden, potem drugi ktoś i zaczynasz się zastanawiać.
Podchodzisz więc do niego i pytasz "Kochanie, czy Ty mówisz ku.wa mać?" Słyszysz odpowiedź twierdzącą. Dla pewności mówisz do niego by dokładnie właśnie to powiedział, by porównać te słowa wypowiadane w zabawie z tymi o których myślisz. No i powtarza no i niestety dokładnie tak, jak wcześniej usłyszałeś/aś w zabawie. Tak to właśnie wyglądało u nas.
Ale wstyd! Taki mały bąk, a już takich słów używa. A najgorsze jest to, że zapytany, kto tak mówi, wskazuje mamusię. No tak, tak, przyznaję się bez bicia. Nadużywałam tego zwrotu a dziecko wszystkiego nasłuchiwało i się nauczyło. Nie jestem z tego dumna, jest mi wstyd. Zły przykład dałam dzieciom, ale jestem na odwyku i walczę ze swoimi słabościami każdego dnia.
I jak wytłumaczyć dziecku, by nie przeklinało?
Krok pierwszy.
Powiedziałam, że tak nie wolno, że to brzydko. Jak się pewnie domyślacie, na początku efekt był zupełnie odwrotny do zamierzonego. Im więcej powtarzałam, by tak nie mówił, tym częściej właśnie w ten sposób się bawił.
Krok drugi.
Po kilku dniach zmieniłam taktykę i przestałam zwracać na to uwagę i go upominać. Wiecie co moje dziecko zrobiło, by zwrócić na siebie moją uwagę? Przyszedł do mnie i prosto w oczy powiedział : "Mamo, patrz mówię brzydko kura mać!" i uciekał ze śmiechem.
Ok, pomyślałam. W sumie ciągłe upominanie jednak jakiś efekt przyniosło, bo już wie, że robi źle.
Teraz czas na krok trzeci.
Wkroczyliśmy w etap kar. Za każde brzydkie słowo "karny jeżyk". I udało się. Nie musieliśmy długo czekać na efekty. Szybko zrozumiał, że nie jest fajne to jak mówi.
Nie możemy oczywiście zapomnieć o najważniejszym - własnej dyscyplinie i zmianie swoich złych nawyków.
To my rodzice, jesteśmy dla dziecka autorytetem, i od nas uczy się wszystkiego. Jeśli usłyszy, że mama lub tato powtarza często jakieś słowo, to i ono szybko będzie chciało z rodzica wziąć przykład, niekoniecznie wiedząc, że robi źle.
Najpierw była mamusia, teraz czas na tatusia ;-)
Bawi się ten nasz Michał i nagle słyszę "C.ój". Niestety, głośno i wyraźnie, wręcz idealnie! I na nowo tłumaczę, że to brzydko, że tak nieładnie, że nie wolno. Pytam od kogo to usłyszał i oczywiście dziecko tłumaczy, że tatuś tak mówi.
I po raz kolejny, kiedy tłumaczę, że nie wolno słyszę stanowczą odpowiedź, wręcz krzyczącą
"Ale ja muszę mówić tak brzydko jak tatuś!"
Ręce opadają. I na nowo kary. Na szczęście i tym razem dość szybko dziecko zrozumiało, że nie ma tak mówić.
I tutaj mogę się pochwalić, bo udało nam się na tyle oswoić Michała ze znajomością brzydkich słów, że teraz sam przychodzi i mówi "Ty mówisz brzydko!". Nie ważne gdzie jestem, co robię i z kim jestem, brzydkie słowa są wychwytywane w mgnieniu oka. Ja lub moi współtowarzysze rozmowy jesteśmy poprawiani wręcz w tempie błyskawicznym.
Bo pewnie nie wiecie, ale wszystkie te brzydkie wyrażenia typu ku.wa. cho..ra, ja pier...e i podobne, a nawet kurde mogą być zastąpione jednym "O CHOROBA".
Bo to nie jest brzydko, bo to jest dopuszczalne, bo TY i JA możemy mówić tak jak DZIADEK STASIU..
I już każdy, kto ma z nami do czynienia na trochę dłuższą chwilę może potwierdzić moje słowa. Michaś pomimo tego, że ma dopiero 3 latka, naprawdę świetnie potrafi wychwycić to, co jest dobre a co złe. I jeśli chcesz szybko oduczyć się przeklinania zapraszam na kawkę, on tak często będzie Tobie powtarzał "Ty mówisz brzydko!" , że w pewnym momencie sam/a zaczniesz się pilnować i zwracać uwagę na swoje słowa. Gwarantuję!
Bo wyobraź sobie, że rozmawiasz, opowiadasz coś i w między czasie powiesz kurde, cho..era, dupek, a taki mały szkrab przerywa Twoją wypowiedź i mówi "Ty mówisz brzydko, trzeba mówić o choroba". Najpierw się śmiejesz i rozwijasz swoją wypowiedź dalej. I znowu, i znowu, i znowu... Za każdym razem jesteś upominana, więc w końcu zaczynasz mimo woli zwracać uwagę na każde wypowiedziane słowo.
No niestety, te małe oczki wpatrujące się w Ciebie, nie pozwalają Tobie o tym zapomnieć. I chociaż staram się robić wszystko, by dzieci nie było podczas rozmów dorosłych, to czasami się po prostu nie da. A co gorsza, nawet jeśli są w transie swojej zabawy, to jakimś cudem tak czy owak wychwyci ten mój wykrywacz brzydkich słów właśnie małe lub większe przekleństwo.
To są moje sprawdzone sposoby na oduczenie dziecka i przy okazji siebie przeklinania, a jakie są Twoje? Mieliście jakieś przygody z tym związane? Podzielisz się z nami swoją historią? Zapraszam do komentowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz