Miało postu nie być. Mam tyle na głowie, wszystko - jak zwykle - zbiegło się w czasie. Jak już się wali to na całej linii, ale naprawdę, tyle siedzi we mnie emocji, że muszę je z siebie wyrzucić. Może dzięki temu trochę się uspokoję i ogarnę.
Czuję złość, bo jak już wspomniałam wszystko na raz trzeba zrobić.
W niedzielę urodziny Michała, a więc trzeba upiec tort, placki...
Ziemniaki z pola wybrane - czekają na przyczepie by je posegregować ( pada, więc będzie trzeba to przełożyć na inny termin - chyba).
W sobotę wesele sąsiadki, wypadałoby pójść do kościoła i złożyć Państwu Młodemu życzenia.
A w niedzielę - o mamusiu, to dopiero będzie zwariowany dzień....
O 11:15 msza święta dla naszych szkolnych dzieci i jeszcze o 13:00 pogrzeb kuzyna. No i goście urodzinowi. A miałam wszystko pięknie ułożone i zaplanowane.
Zmęczenie... no tak to już jest, gdy chce się tyle rzeczy ogarnąć jednocześnie. Przede wszystkim jest jeszcze budowa domu i zaczęła się szkoła. Dużo tego wszystkiego, ale chyba mimo wszystko wolę tak, niżeli bezczynnie siedzieć i wegetować.
A że łzy od czasu do czasu się pojawią to nic dziwnego. Może i lepiej, bo łzy są najlepszym lekiem na oczyszczenie duszy. Wraz z nimi uchodzą złe emocje.
Jestem szczęśliwa, bo gdy widzę w jakim tempie idzie nasza budowa, to inaczej być nie może. Nie powiem, że jest przy tym sielankowo, bo nie jest. Bo głównie przez ten nasz domek żyjemy w ciągłym stresie i chaosie. O ludzie, dopiero wybieramy drzwi i myślimy o aranżacji kuchni, a już głowa nam pęka. A co to będzie podczas wybierania płytek, paneli, mebli...
I kiedy smutno mi i źle idę do "nowego domu". Tam czas się zatrzymuje, tam uciekam myślami w przyszłość i widzę nas w nim mieszkających. I łzy same ciekną po policzku, a buzia się śmieje.
I mam tylko nadzieję, że w grudniu się nam uda, że marzenia się spełnią, że już długo czekać nie będę musiała. I chociaż na początku nie zależało mi na tym, i chociaż nie chciałam się budować i wyprowadzać, to jak widzę jak to wszystko nabiera kształtów nie mogę się doczekać i nie chcę już czekać.
No sami zobaczcie, już bliżej niż dalej - mam nadzieję ;-)
MURY PNĄ SIĘ DO GÓRY |
MICHAŚ PODAJE GWOŹDZIE DO ZROBIENIA KONSTRUKCJI DACHU |
MACIEK RÓWNIEŻ POMAGA |
I KONSTRUKCJA JUŻ STOI NA MURACH |
WIENIEC MUSI BYĆ |
WIDOK NASZEGO DOMU OD ULICY. PIĘKNY PRAWDA? |
SALON. I KABLE JUŻ SĄ POPROWADZONE |
I TYNKI POŁOŻONE |
MARCIN PRZYGOTOWUJE MIEJSCE NA PIEC |
I PIEC JUŻ STOI, NAWET BYŁ ODPALANY NA PRÓBĘ |
PRZYGOTOWUJEMY STYROPIANY POD POSADZKĘ |
MACIEK RÓWNIEŻ POMAGA PRZY WYLEWANIU POSADZKI |
W TRAKCIE KŁADZENIA DACHÓWKI |
I GOTOWE - PRAWIE |
A TO DZISIEJSZE ZDJĘCIE. NA TAKIM ETAPIE JESTEŚMY AKTUALNIE. SUFITY SIĘ ROBIĄ ;-) |
I jak tu nie płakać a jednocześnie się nie śmiać? Jak być opanowanym, poważnym i ułożonym, kiedy tyle się dzieje?
To jak, chociaż po części moje huśtawki nastrojów są usprawiedliwione? A jak jest z Tobą? Masz takie dni, kiedy sama się zastanawiasz o co tak naprawdę Tobie chodzi?
eee na bank na Święta będziecie już na swoim ;) A teraz to.. myśl lepiej, o meblach do kuchni :D i o wykładzinach u chłopców.. a nie w jakieś dołki wpadasz :D ciesz się, że tak dużo się dzieje, i że masz na co czekać ;)
OdpowiedzUsuńNie no w dołki z tego powodu nie wpadam. Budowa poza zmęczeniem i stresem ogromnie cieszy. O tak myśl o nowym domu dodaje sił i motywacji.
Usuń