Chociaż marzenie nasze się spełnia i to w dość błyskawicznym
tempie, budujemy nowy dom, to niestety nerwów przy tym jest dość sporo. I wiecie co? W sumie, to
jak tak usiądę i ze spokojem na to wszystko spojrzę, to wydaje mi się, że tak
naprawdę te nerwy to sami sobie stwarzamy i sami je podkręcamy do granic. Ale czy jest możliwe zrobić to na spokojnie?
Najpierw fundamenty!
Zaczęliśmy działać we wrześniu 3 lata temu. I miało być spokojnie, bez
nerwów i presji. A gdy już pieniążki były, i materiał na wymurowanie fundamentu
został kupiony, to i pogoda się popsuła. I tutaj nagle całe luzackie podejście
zamieniło się w nerwy i ogromną presję. Trzeba było szybko wszystko zakończyć,
by mróz i śnieg nie zmarnowały włożonej pracy i zainwestowanych pieniędzy. To
było szaleństwo! Nigdy nie zapomnę jak po ciemku chłopaki murowali i ocieplali mury. Zapalali
lampę i w półmroku w miarę możliwości kończyli, to co było konieczne do
zrobienia jeszcze przed zimą. Ręce im marzły od kanoldów i zaprawy, a ja już od
patrzenia czułam jak mi zimno. Ale udało się. Nic się nie zmarnowało!
Kredyt!
Na początku budowy założyliśmy sobie, że kredytu brać nie
będziemy. Mieliśmy w planach, że będziemy odkładać pieniążki i w miarę możliwości inwestować wszystko w dom. Choćby miało to
trwać 10 lat, tak właśnie miało być. Ale gdy mury zaczęły się piąć w górę,
pragnienie bycia na swoim tak bardzo wzrosło, że za wszelką cenę chcieliśmy
swoje marzenia przyśpieszyć i zrealizować je dużo wcześniej. Tym sposobem
stanęliśmy pod presją wzięcia kredytu. I jeżdżenie, dopytywanie się o zdolność
kredytową, oraz zrobienie wszystkiego by ją otrzymać, również pochłonęło wiele
naszego czasu oraz nerwów. A miało być tak spokojnie.
Budowa dachu!
Owszem, kredyt nam przyznano. I pieniążki są, ale jeszcze
trzeba mądrze wszystko przemyśleć, by wszystko wystarczyło aż do samej
przeprowadzki.
Przyszedł czas na zrobienie dachu. Wiedzieliśmy, że
pochłonie to sporą ilość gotówki. Mieliśmy jednak dwa wyjścia i możliwość
zaoszczędzenia, jak się okazuje dość sporej kwoty. Robociznę po znajomości
miałam darmową, ale obawialiśmy się, że nie damy rady w realizacji planu. Bo
jakim cudem jeden fachowiec poradzi sobie ze zrobieniem tak potężnej
konstrukcji bez pomocy doświadczonych ludzi? Długo nad tym wszystkim myśleliśmy
i wiele nocy z tego powodu nie przespaliśmy. Chcieliśmy nawet dla wygody naszej
i fachowca zamówić firmę i gotową konstrukcję. Ale jednak daliśmy szansę sobie
na zaoszczędzenie i fachowcowi na wykazanie się. I wiecie co? To był strzał w
dziesiątkę.
Teraz wiem, że nasze nerwy były bezpodstawne. Niby jeden, mały
człowiek, ale naprawdę wiedział co robi, znał się na swojej robocie a my ludzie
małej wiary zupełnie niepotrzebnie się nakręciliśmy. Wszystko poszło według
planów, a nawet i szybciej. Teraz wiem, że trzeba zaufać ludziom i ich
zdolnością!
Wykończenie domu.
O tym, że wybór drzwi nie był prosty już pisałam TUTAJ. Ale
to pikuś w porównaniu z wyborem mebli do kuchni i płytkami do całego domu. Tak
bardzo jesteśmy już tym zmęczeni, że o łazience już nawet sił nie mamy myśleć –
kurczę, a trzeba, nikt za nas tego nie zrobi.
I jak się nie denerwować, kiedy
trzeba podjąć decyzję na kilkanaście lat, a może i nawet na całe życie?
Wszystko do siebie musi pasować. Każdy najmniejszy detal ma tutaj znaczenie. A
ja pomimo zdolności artystycznych, akurat w tym kierunku wyobraźni i pomysłu na
aranżację nie mam. Jakieś tam płytki wybraliśmy, ale jeszcze nie kupiliśmy,
nawet nie zamówiliśmy. Nadal nie jestem pewna czego chcę, i nadal nie wiem czy
wszystko będzie ze sobą współgrało.
I oczywiście chodzę nabuzowana i wara mnie
dotykać, bo jak wybuchnę to nie ręczę za siebie!
Fachowcy!
Tyle się słyszy narzekania i marudzenia na ludzi potrzebnych
do budowy domu. A ja na całe szczęście trafiłam naprawdę na same cudowne osoby.
Pewnie dlatego, że wszystko było robione po znajomości. Marcin wiedział z kim
mamy do czynienia i wiedzieliśmy, że możemy tym ludziom w 100% zaufać. I
zaufaliśmy i nie żałujemy. To naprawdę są to cudowni ludzie i wszystkim Wam życzę
tak spokojnej budowy. Ale co z tego, że mamy cudownych ludzi, jak tak i tak
nerwów nie potrafię opanować? Wiem, że jesteśmy umówieni na ten a nie inny
termin, ale już na zapas myślę, czy na pewno nic nie zaskoczy ich i czy się
wyrobią z czasem.
A to wszystko właśnie przez nich, przez tych naszych fachowców to wszystko! Bo gdyby nasze ekipy nie
były tak zorganizowane to to wszystko nie poszłoby w takim tempie i nie
zależałoby nam na tym, by na święta się wprowadzić. A teraz już tak niewiele zostało do
zrobienia, i tak niewiele jednocześnie czasu jest na wykończenie. Tak więc
każdy dzień opóźnienia wiąże się z dodatkową adrenaliną!
Odbiór domu, prądu, wody…
Tego boję się najbardziej. Mogłoby się wydawać, że jak już
wszystko będzie zrobione to się wprowadzamy i już! A nie, okazuje się, że nie!
Wszystko musi być sprawdzone i odebrane przez odpowiednie organy. Nie wiem jak
to będzie z całą resztą, ale wiem, że już z prądem jest nie za wesoło. Mamy
wszystko podłączone, ale okazuje się, że jednak nie do końca według przepisów.
I być może nawet dwa lata będziemy musieli czekać na odbiór! Po prostu chyba
prędzej do reszty osiwieję, albo co gorsza wyłysieję niż się wprowadzę na nowe.
I jak widzicie, budowa domu to czas okropnej nerwówki i
wiele nieprzespanych nocy. I pomimo tego, że wiem, że nie zawsze mam powody do
denerwowania się, to po prostu nie potrafię się powstrzymać i o tym wszystkim
nie myśleć.
A Ty też masz tak czasami, że pomimo świadomości, że
wszystko jest pod kontrolą denerwujesz się mimo wszystko?
Oj wyobrażam sobie, ile z tym musi być nerwów i szczerze Ci współczuję... Ja robiłem remont pokoju i byłem kłębkiem nerwów, a co dopiero dom...
OdpowiedzUsuńno łatwo nie jest. Tym bardziej, że mamy świadomość tego, że wszystko kosztuje niemałe pieniążki i robimy raczej na długie lata, a nie moment
UsuńCiężki czas ale dacie radę! Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńpewnie, że damy radę, musimy! Tylko żebym potrafiła wrzucić na luz, to już będzie sukces.
UsuńAle za ro później ... sama przyjemność :)
OdpowiedzUsuńTo na pewno. Już nie mogę się doczekać.
UsuńJa się często denerwuje mimo, że to nie wychodzi mi na zdrowie i staram się nie szkodzić sobie ale no... Mimo wszystko :P
OdpowiedzUsuńJakoś nie mam parcia na budowanie własnego domu, choć to musi być coś wspaniałego, to marzy mi się mieszkanko :)
Bo my kobiety to chyba z natury denerwujemy się na zapas ;-) Ja zawsze marzyłam o swoim kącie. Nie musiał to być od razu własny duży dom, ale jest i fajnie ;-) Fajniej już będzie jak się tam wprowadzimy. I może przede wszystkim spokojniej ;-)
UsuńRodzice mojego chłopaka budują dom, więc poniekąd doskonale rozumiem, o czym piszesz. Im także zostało wykończenie wnętrza, a podczas całej budowy korzystali z pomocy tylko jednego fachowca i dużo pracowali sami - mój chłopak niejeden dzień spędził na budowie, od zdobienia fundamentów począwszy, a skończywszy na dachu. Przyznam szczerze, że jestem dla nich pełna podziwu, bez jakiejkolwiek ekipy zajęło im to około 5 lat. Pewnie nerwów było przy tym co niemiara, ale przy budowie domu raczej inaczej się nie da ^^
OdpowiedzUsuńMy również w miarę możliwości staramy się zrobić wiele sami. Niestety mój mąż wyjeżdża do pracy o 7:30 a często wraca ok 20, więc czasu nie miał zbyt wiele by zaoszczędzić na ludziach, a kredyt zobowiązuje do wybudowania się w ciągu 2 lat. Stąd te szaleństwo i nerwy. Wyrazy uznania dla rodziców chłopaka.
UsuńMam nadzieję, że w przyszłym roku i u mnie takie nerwy się pojawią :)
UsuńNo to trzymam kciuki ;-)
UsuńZawsze znajdzie się jakiś problem i choć obiecujemy sobie, że wszystko na spokojnie to zaczyna się nerwówka. Ja nie mogłam się doczekać wykańczania, a jak już się zaczęło, to kosztowało mnie dużo nerwów i okazało się, że wcale nie jest takie fajne. No bo przecież teoretycznie na lata, a jak za 2 mi się przestanie podobać...? Bo ja tak lubię zmiany :D
OdpowiedzUsuńO to wiesz o czym piszę. No a jeśli w sklepie wygląda fajnie, a w całości z całą resztą już fajne nie będzie? To wcale takie fajne i przyjemne nie jest jakby mogło się wydawać.
UsuńDobry wpis, akurat dla mnie ;) Ja jestem na samiuśkim początku budowy domu. Już teraz niestety wiem, że na pewno będą stresy, spinki i kłótnie. Trzeba to przetrwać, bo nagroda jest tego warta ;)
OdpowiedzUsuńO tak warta, na pewno, ale nie jest łatwo. Fajnie że się u mnie znalazłaś, z miłą chęcią zajrzę do Ciebie i z Tobą będę przeżywać każdy etap budowy ;-)
UsuńJuż na samym początku nie jest łatwo... ale damy radę! ;)
UsuńJak najbardziej zapraszam do siebie! ;) Założyliśmy sobie, że postawimy dom w ciągu jednego roku, a później wnętrza. Czy się uda..? MUSI! ;) Innego wyjścia nie biorę pod uwagę... ;)
och... to ostre tępo sobie narzuciliście. Powodzenia ;-)
UsuńMy kupiliśmy i wykańczalismy mieszkanie. Wiem, że przy wybieraniu tego wszystkiego można prędzej wykończyć małżeństwo niż chałupę ;) ale dacie rade. W głowie powinna mieć główna mysl-to przecież Wasz wymarzony dom!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jednak mimo wszystko jednak zakończymy dom jak małżeństwo, ale masz rację bywa baaardzo gorąco między nami! Pewnie, że damy radę, wszystko razem przetrwamy ;-)
Usuńoczami wyobraźni już siedzę na kanapie w salonie i herbatkę spijam z mężusiem i dziećmi. Także nadzieja jest, a to najważniejsze!
OdpowiedzUsuńmy budujemy się na razie bez kredytu. powolutku choć nie powiem, chciałabym już zamieszkać ... natomiast mam dokładną wizję wystroju, zobaczymy co z tego wyjdzie. dużo drewna bieli brązu i zieleni. :))
OdpowiedzUsuńTo jesteś w lepszej sytuacji niż ja. Bez kredytu - super!!! A do tego jeszcze dokładne wyobrażenie wnętrza - to wiele ułatwia ;-)
UsuńKorzystałem z usług wielu producentów, ale dopiero z Partner Szcecin zrozumiałem, co oznacza jakość wykonania. Rewelacja!
OdpowiedzUsuń