Bycie rodzicem nie jest proste. To tak naprawdę od nas
zależy na jakiego człowieka wyrośnie nasze dziecko. Każde słowo, każdy gest i
każde najmniejsze nasze potknięcia są przez te młode istotki analizowane i
przyswajane. I staram się ze wszystkich sił być dobrą mamą i wychować dzieci na
najlepszych ludzi na świecie. Ale wiem, że jestem nie idealna i, że pomimo dobrych chęci wiele razy się mylę i niestety popełniam błędy.
Naprawdę staram się zrobić wszystko, by nikogo nie krzywdzić
i by chłopaki wyrośli na dobrych ludzi. Ale niestety po czasie, część moich
zasad odwraca się przeciwko mnie.
Sami zobaczcie, jakie barwne życie mamy i jak
trudno być dobrym rodzicem.
1. Wycieranie tyłka po potrzebie.
Nie wiem jak Wasze dzieci, ale ja niejednokrotnie miałam
okazję zauważyć jak dzieci, które akurat były pod moją opieką, do wycierania
pupy używały tonę papieru. Tłumaczę więc mojemu pierworodnemu, że do tego celu
ma brać dwa listki papieru i nie więcej. No i grzeczne dziecko posłuchało
maminych rad. Tak, wziął sobie do serca moje słowa, aż za bardzo. Widzę, że
majteczki są poplamione raz i drugi raz i mówię, że ma lepiej ten tyłeczek
wycierać.
A on na to „Mamuś, ale przecież kazałaś mi brać tylko dwa kawałki,
więc tak robię.”
O zgrozo! Nie tłumaczyłam, że można dwa listki i jeśli nadal
pupa jest brudna to i kolejne dwa! Masz ci babo placek!
Matka nie idealna jesteś, bo nie przewidziałaś, że każde twoje słowo będzie odbierane dosłownie!
2. Daj wujkowi odpocząć.
Wielkie serca mają te moje dzieci. Kochają wszystkich bardzo
mocno i w miarę możliwości chcą spędzać z wujkami, ciotkami i dziadkami jak
najwięcej czasu.
I przyjeżdżał z trasy po dwóch lub trzech tygodniach
nieobecności kochany wujek Marek. I mogliby spędzać z nim cały dzień, ale chciałam
by odpoczął, by nie przeszkadzali mu. I mówiłam chłopakom, że mają do niego nie
chodzić, bo wujek jest zmęczony. Aż pewnego razu usłyszałam pretensje od samego
wujka Marka.
„ Nawet nie przyjdą do mnie, mają mnie gdzieś, dosyć, że rzadko
jestem w domu, to jeszcze nikt ze mną nie posiedzi. Zero przytulaska, zero
zainteresowania nawet ze strony dzieci.”
No i znowu popełniłam błąd. Chciałam
dobrze, wyszło jak zwykle. I znowu matka nie idealna, nie przewidziała, że może jednak ktoś chce odpoczywać w towarzystwie dzieci, bo w pracy ma dosyć ciszy i spokoju!
Więc teraz nie bronię dzieciom niczego. Wujek
przyjechał to idą do niego, skaczą mu po brzuchu i po głowie, obejrzą razem
film lub bajkę. Wujek czuje się kochany i doceniony, a ja korzystam z ciszy i
spokoju. Chwilo trwaj!
3. Nie wolno bić!
To już bardziej skomplikowana kwestia. I tutaj mocno liczę
na Wasze zdanie i rady. Kiedy Maciek chodził do przedszkola, bywało i tak, że
koledzy go przezywali lub popychali, zabierali zabawki lub zabraniali dołączyć
się do zabawy. Nigdy nie wiedziałam co powinnam w takiej sytuacji dziecku
doradzić.
Postanowiłam, że tą kwestię ma rozwikłać wychowawczyni. Powiedziałam
więc, że nie wolno bić i krzyczeć i że z każdym problemem ma iść do Pani. Wydawało
mi się, że dobrze robię. Przecież nie chcę mieć w domu łobuza i nerwusa.
Taaaaak,
ale mięczaka i skarżypyty też nie chcę!
Zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli nie będzie potrafił sam sobie
poradzić w kryzysowych chwilach i zawsze będzie chodził na skargę, to będzie w
przyszłości poniewierany i ośmieszany przez innych. Kurczę no, wyrośnie mi
ofiara życiowa, która sama sobie nie potrafi poradzić z problemami!
No ale,
chodził do tej Pani wychowawczyni i skarżył. Liczyłam na jakąś mądrą wskazówkę,
a ona tak po prostu i bez ogródek powiedziała jemu, że ma oddać koledze. To
jednak można się bić? Jak znaleźć granicę i jak wytłumaczyć dziecku kiedy wolno
a kiedy nie?
4. Powroty ze szkoły autobusem.
Pomimo ciągłego nagadywania jednej czy drugiej babci, że
jest autobus, który może Macieja do domu przywozić nie wyobrażałam sobie mojego małego 6-cio latka spędzającego prawie cały dzień w szkole i czekającego na
autobus w świetlicy 3 godziny. Uważałam, że zbyt stresującym było samo
rozpoczęcie nauki i tak wiele godzin w szkole będzie łączyło się z dodatkowym
stresem. I zawoziłam go na 8 samochodem, i o 12:20 po niego przyjeżdżałam.
Czułam, że to mój obowiązek i że robię to dla jego dobra.
A pewnego razu...
Zdarzyło się tak,
że nie mieli jakiejś tam lekcji i musieli zostać na świetlicy. Tak mu się
spodobało, że sam niemalże na kolanach prosił, by zostawać już na świetlicy
zawsze. A podróż autobusem to czysta przyjemność i również chętnie do niego
wsiadał. I znowu nadgorliwa i nadopiekuńcza matka dostała pstryczka w nos.
Znowu okazało się, że nie ma co panikować i martwić się na zapas. Matka nie idealna jesteś i już!
Kochani rodzice, wszystkie te powyżej przedstawione sytuacje
dały mi niezłą lekcję bycia rodzicem. Niestety nie ma idealnego przepisu i
sposobu na to, by wychować dzieci idealnie i by nie popełniać błędów.
Najważniejsze jest to, by potrafić się do nich przyznać i szybko oraz umiejętnie
je naprawić!
nikt nie jest idealny. każdy próbuje doradzić po swojemu, ale tak jak inni są rodzice inne są i dzieci i nie wszystko podziała i zostanie tak samo odebrane.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak.
UsuńNie jestesmy idealni, teorii wychowania jest duzo a praktyka... Coz, popelniamy bledy i tak bedzie bo nikt omylny nie jest ;) wazne by dostrzegac je i naprawiac.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, ważne by dostrzegać własne błędy i je naprawiać.
UsuńHaha jakie radosne zdjęcia, no i bardzo mądry post. :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńAleż ja znalazłam przepis na bycie mamą idealną! Proszę: http://cosmomama.pl/?p=330 ;) a tak poważnie to często jest tak, że robimy coś w dobrej myśli, a po czasie okazuje się, że jednak niekoniecznie o to nam chodziło ;), ale błędy są po to, żeby je naprawiać :)
OdpowiedzUsuńNo tak, czytałam przecież!! ale na komentarz czasu mi zabrakło- już nadrabiam ;-) Kurczę, ale w wychowywaniu dzieci bez błędów to chyba nawet niania, sprzątaczka i Pan Złota Rączka nie pomogą ;-) Samemu trzeba wyczuć co w trawie piszczy i szukać dobrych sposobów.
UsuńCzasem zastanawiam się, jak to jest z tym wychowywaniem dzieci. To znaczy, wiadomo, że każdy rodzic chce dla swojej pociechy jak najlepiej i aby wyrosła ona na porządnego człowieka. A zatem dlaczego (co moim zdaniem widać najbardziej wśród nastolatków) jedne dzieciaki kłopotów nie sprawiają, a z innymi problemy wychowawcze sięgają sufitu i niejednokrotnie schodzą one na złą drogę? Czy to wszystko leży w kwestii rodziców? Mi samej do zostania rodzicem daleko, więc na pewno nie potrafię dobrze "wczuć się" w temat, ale chyba nie sposób nad wszystkim zapanować, tym bardziej, że im dziecko większe, tym teoretycznie ma większa autonomię i jest bardziej samodzielne. No ale najważniejsze w byciu rodzicem jest chyba właśnie pozwalanie sobie na te błędy, bo nikt z nas nie jest alfą i omegą :) Gorzej, kiedy tak, jak napisałaś, dzieciaki obracając niektóre zasady przeciwko rodzicom ^^ Ale akurat w przytoczonych przez Ciebie przykładach jest dużo uroku ^^
OdpowiedzUsuńWiesz co, chyba nie zawsze my rodzice mamy na wszystko wpływ. Mam dwójkę chłopaków. I przecież cały czas stosuję te same metody, a jednak tak bardzo się od siebie różnią. Właśnie post prawie o tym już napisałam.
UsuńAle to prawda, najważniejsze to przyznać się do swoich błędów i jak najszybciej próbować je naprawić.
Chyba nikomu nie udało się jeszcze znaleźć idealnego i w 100% sprawdzonego sposobu na wychowanie dziecka (jeśli komuś się tak wydaje to albo kłamie, albo zwyczajnie nie dostrzega swoich błędów, które popełnia KAŻDY rodzic, bez wyjątku). Każde dziecko jest wielką indywidualnością i nawet jeśli na jedno jakaś "sztuczka" czy metoda zadziała, to już dla drugiego może przynieść więcej szkody niż pożytku ;) Tak jak piszesz - najważniejsze to umieć się przyznać do pomyłki i w porę ją naprawić, a także nie być przekonanym o własnej nieomylności. Przykłady podane przez Ciebie wiele krzywdy Chłopcom nie wyrządziły - także oby tylko tego typu błędy zdarzały się wszystkim rodzicom :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, sama miałam okazję przekonać się o tym na moich chłopakach. Na Macieja to działa, Michał całkiem ma to gdzieś.
Usuńnajlepsze jest to, ze zazwyczaj dzieci nie słuchają jak im się mówi, posprzątaj albo coś zrób.. ale z papierem albo wujkiem od razu, od ręki ;)
OdpowiedzUsuńnie myli się ten co nic nie robi, a przecież małe błędy sa dla nas najlepszą lekcją, no i wzbogacają nas niesamowicie ;)
To prawda, najlepiej uczyć się na własnych błędach, na szczęście w tym przypadku wcale nie tak groźnych ;-)
UsuńWychowywanie dzieci to ciężka sprawa, podziwiam wszystkich, którzy z tym sobie świetnie radzą ;)
OdpowiedzUsuńTak jakoś samo wychodzi! :-)
UsuńNaprawdę przezabawne sytuacje opisałaś. Uśmiałem się! Ale myślę, że świetnie sobie radzisz jako mama, bo chyba każdy rodzic podobne sytuacje ma :D
OdpowiedzUsuńStaram się jak mogę ;-)
UsuńNie można być idealnym. To chyba najgorszy błąd jaki można popełnić.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Nie ma ludzi nieomylnych, a jeśli tak o sobie myślą, bardzo wysokie mniemanie mają o sobie.
Usuń