Wiele lat planowaliśmy budowę własnego domu. Byliśmy młodzi i plany oraz marzenia od samego początku mieliśmy ambitne. Zaraz po ślubie chcieliśmy zacząć starać się o własny kąt. Myśleliśmy, że zwyczajnie damy radę, że to nie może być nic trudnego. Że świat stoi dla nas otworem, bo kiedy jak nie właśnie teraz będzie dla nas najlepszy czas na wybudowanie własnego domu? Czy warto mieć marzenia? Marzyć nikt nam nie zabroni, a....
.... a życie jak zwykle szybko sprowadza nas na ziemię. Marzenia na kilka lat musiały pozostać tylko marzeniami, a my musieliśmy żyć z tym co los nam dał.
Mieliśmy to szczęście, że wesele zrobili nam rodzice - moi w całości, Marcina w większości. A wszystkie pieniążki, które otrzymaliśmy w prezencie były wyłącznie dla nas. Postanowiliśmy zainwestować w garaż przy domu rodziców Marcina ( na szczęście z nimi mogliśmy mieszkać ). Przez kilka lat było to miejsce jego pracy. Żyliśmy wyłącznie z dochodów przyniesionych w tym warsztacie. Marcin spędzał w garażu całe dnie i często noce, a ja byłam przy nim lub w domu z małym Maciejem.
Po roku wspólnego życia marzenia o budowie zniknęły. Dorośliśmy, przeliczyliśmy wszystko i pogodziliśmy się z tym, że najprawdopodobniej NIGDY nie będzie nas na to stać. Z pomocą dziadka zrobiliśmy sobie własne mieszkanko właśnie w domu rodziców Marcina. Mieliśmy swoją kuchnię, łazienkę i pokój. I naprawdę tutaj było nam dobrze. Ciasne, ale zawsze własne. Marcin założył swój własny biznes, firma się rozwijała, nadzieja na nowy dom wróciła.
A wraz z nadzieją na nowy dom, musieliśmy odłożyć plany na kolejne dziecko. No bo jak poradzimy sobie z tym wszystkim? Z czegoś trzeba zrezygnować! I kolejny rok minął.
W jednej chwili odebrano nam wszystko! Świat się nam zawalił! To, na co tyle lat pracował Marcin, w jednej sekundzie zostało zniszczone. Nasz samochód firmowy, zresztą wzięty pod zastaw, został skasowany, ubezpieczalnia nie wypłacała odszkodowania, kredyt trzeba było spłacić w ciągu 7 dni. Koniec, koniec wszystkiego.
Tym sposobem na prawie rok musieliśmy się rozstać i zmienić swój sposób życia. Marcin pojechał do pracy do Niemiec, ja poszłam do pracy w sklepie spożywczym w pobliskiej wsi, a Maciek został z dziadkami i ciocią. Staraliśmy się jak najwięcej pracować, brać jak najwięcej nadgodzin, by tylko spłacić tych, którzy zaryzykowali, by nam pomóc spłacić bank.
I znowu zastanawiałam się czy warto mieć marzenia? Bo niby jesteś taka szczęśliwa, gdy pomału się realizują, a co kiedy w jednej chwili wiesz, że już się nie spełnią? Ból, cierpienie? A może pomimo wszystkich przeciwności warto dalej marzyć?
Udało się. Wyszliśmy na prostą. Marcin wrócił do nas. Znowu pomimo ogromnego kryzysu byliśmy razem. Po raz kolejny o budowie już nie myśleliśmy, zrobiliśmy pokoik dla dziecka i oczywiście postaraliśmy się o rodzeństwo dla Macieja.
I mijały kolejne lata. Nawet przez chwilę nie myślałam o tym, by zmienić mieszkanie. Nic więcej nie było mi trzeba. Tak bardzo się przyzwyczaiłam do tego życia, że w momencie, gdy Marcin powiedział mi o swoich planach o wybudowanie domu przestraszyłam się. Długo namawiałam go, by przestał bujać w obłokach i by nie kombinował. Ale w końcu mnie przekonał. Zaczęliśmy pytać, dowiadywać się, oglądać projekty i działać. I znowu marzyliśmy.
I tak po tych wszystkich trudnych latach marzenia się ziściły, i jeśli nie w tym roku, to już w następnym na pewno będziemy na swoim!
Moja odpowiedź na pytanie "Czy warto mieć marzenia?" jest krótka i stanowcza : uważam, że warto! Myślę, że to właśnie dzięki nim czujemy jakiś sens życia. Mamy powód i cel dla którego wiemy, że musimy wstać i pracować. Musimy robić wszystko, by swoje marzenia spełniać.
Ja się poddałam, straciłam nadzieję, pogodziłam się z rzeczywistością. Ale na szczęście mój mąż przywrócił na nowo światełko nadziei, oraz chęci do działania. Dzięki niemu wiem, że znowu mam cel i wiem, że muszę robić wszystko, by go zrealizować!
Żyjcie marzeniami, bo one naprawdę potrafią dać niezłego motywującego kopa. I pomimo, że często czujesz, że NIGDY się nie spełnią, nie trać nadziei, bo nie znasz dnia ani godziny, kiedy zapali się zielone światło, dzięki któremu pójdziesz do przodu i poczujesz się spełnionym człowiekiem.
A jak Ty myślisz, warto mieć marzenia? Może masz chęci podzielić się ze mną swoimi przejściami i sposobami w realizowaniu własnych marzeń? Chętnie przeczytam Twoją historię. Podziel się nią w komentarzu poniżej.
przestraszyłam się, że post będzie bardzo pesymistyczny, a tu proszę :) naprawdę warto marzyć. im trudniejsza droga do osiągnięcia celu tum większa radość, gdy już go osiągniesz :) powodzenia :)
OdpowiedzUsuńNo pewnie że warto marzyć 😊 nie było łatwo,ale w końcu się udało. I chyba masz rację im trudniej osiągnąć cel tym radość większa. Wiemy ile nas to kosztowało i teraz będziemy tym bardziej z siebie dumni a nowy dom będzie jeszcze bardziej cieszył 😃
UsuńGratulacje! Dobrze, że Twoje marzenia się spełniły.
OdpowiedzUsuńDziekuję. Łatwo nie było. Przeszliśmy długą drogę ale było warto.
UsuńGreat post. I will be experiencing many of these issues as well..
OdpowiedzUsuń