Nie bij, nie krzycz... no tak rozumiem, ale co zrobić by dobrze je wychować ?
Tłumaczyć... ok zgadzam się. Ale przyjdzie taki czas, kiedy dziecko się zbuntuje, kiedy pomimo tych wszystkich naszych kazań i przykazań postanowi zrobić inaczej. I co wtedy?
Jak karać dziecko za złe zachowanie?
Myślę, że w karaniu nie ma niczego złego, jeśli nie zamykamy dziecka w ciemnym, małym pomieszczeniu. Jeśli przez to nie wywołujemy w nim żadnych lęków, które w przyszłości mogłyby mieć odzwierciedlenie w zachowaniu naszego malca.
Ale jak to zrobić. Przecież wiadomo, że kara musi być bolesna i przykra dla dziecka, bo jaki sens miałaby, gdyby tak nie było?
Z Maciejem było tak... Kiedy coś złego zrobił, brałam poduszkę jaśka, jako karny jeżyk i w jednym wybranym miejscu w domu na niej go sadzałam.
Oczywiście było przy tym mnóstwo płaczu i krzyku z jego strony, ale w końcu się zmęczył i zrezygnował z walki ze mną. Po uspokojeniu się siedział jeszcze 5 minut i dopiero później nadszedł czas na przeprosiny.
Och to dopiero był kłopot. Tak ciężko mu przez gardło przechodziło słowo PRZEPRASZAM...
Samo siedzenie w kącie nie było takie straszne, jak właśnie to. Zanim się przełamał, siedział tak jeszcze dobre 10 minut. On w kącie w kuchni, a ja z bólem serca, ale stanowczo robiłam swoje. Uważam, że była to dobra metoda, bo kiedy tylko wspomniałam o poduszce momentalnie się uspokajał i był grzeczny.
A teraz, jak karać dziecko za złe zachowanie, kiedy jest starsze i mądrzejsze?
Nadal może to być kąt, ale już nie siada na poduszce, tylko każę mu w nim stać. Tak stać, bo podczas siedzenia by odpoczywał, a nie o to chodzi. Rzadko zdarza mi się ustawiać Macieja w kącie, ale chyba będę musiała do tej metody wrócić, bo widzę, że naprawdę jest najlepsza!
Z Michałkiem było gorzej. Niestety na początku przygody z karaniem wpadał w taką furię, że za każdym razem kończyło się to wymiotowaniem. Na początku bardzo się tym przejmowałam, ale przecież nie mogę pozwolić sobie na to, by wchodzili mi na głowę. Tak więc brałam miskę i pozwoliłam mu wymiotować do tej miski...( ach ja zła matka ). To tak i tak lepsze od tego co przeżywałam z nim w pierwszym roku jego życia. Podczas stresujących sytuacji przestawał oddychać "taił się" ( nabierał powietrze ale już go nie wypuszczał), a następnie robił się siny i omdlewał. Na szczęście ten etap mamy za sobą i tylko (?) wymiotuje.
Początki były trudne. Poza odruchem wymiotnym strasznie szlochał. tak bardzo, że słowa nie mógł powiedzieć. I jeszcze się jąkał. Przestraszyłam się i raz ustąpiłam. Nie darowałabym sobie gdyby przez karanie, moje dziecko miałoby się jąkać już na zawsze. Ustąpiłam ten jeden raz, ale wiem, że nie mogę tak zawsze, bo dziecko z pewnością będzie to wykorzystywać i mną manipulować zawsze, kiedy postanowię go ukarać.
Stosuję również kary typu: odebrania ulubionej zabawki, zakaz wyjścia do kolegi, zakaz oglądania telewizji, dotykania komputera... ale chyba "karny jeżyk" sprawdza się u nas najlepiej. Jest to co prawda kara kilkuminutowa, ale bezpośrednio trafia do moich chłopaków i w danej chwili doskonale wiedzą, za co zostali ukarani.
Nie jest prostą sztuką stosowanie kar, bo naprawdę wiele kosztuje to nerwów zarówno mnie jak i moje dzieci, ale przecież muszą w jakiś sposób nauczyć się odróżniać dobro od zła.
A Wy karacie swoje dzieci? W jaki sposób pokazujecie im, że coś zrobiły źle? Może ma ktoś złoty środek na to jak karać dziecko za złe zachowanie i się ze mną z nim podzieli?
Mój 3 latek kilka razy trafił do kąta, ale dla Niego to nie było nic strasznego, potrafił się z tego śmiać i uciekać. W końcu zaczęłam mu zabierać zabawki w ramach ukarania. To chyba działa najlepiej. Ciężko jest znaleźć jakiś złoty środek, zwłaszcza kiedy sytuacja jest stresująca, są nerwy, jest płacz, ale też nie wyobrażam sobie żeby Mały robił co chcę. Jakoś trzeba wychować dziecko i nauczyć go, że jak coś się źle zrobi to trzeba przeprosić.
OdpowiedzUsuńNie jest łatwo być rodzicem. I karanie na pewno nie należy do tych przyjemnych rzeczy, ale również nie wyobrażam sobie, że bez tego dałabym radę wychować dzieci.
Usuń