czwartek, 13 sierpnia 2015

Upały, upały, upały...

Jest lato, więc i słońce jest wskazane, mogę śmiało stwierdzić, że wręcz pożądane. Nie wyobrażam sobie, że miałoby być inaczej. Lato to słońce, wakacje, plaża, pikniki, wycieczki rowerowe. ALE!


Tak, wszystko było fajne ale do czasu. I nie chciałam marudzić i narzekać, ale wczorajszej nocy miałam już dosyć. Cierpliwość mi się kończy. Po prostu nie mam już siły.

Mieszkamy w domu jednorodzinnym, gdzie zrobiliśmy sobie mieszkanko na poddaszu u rodziców Marcina. Niby dach był w zeszłym roku wymieniany i ocieplany, ale uwierzcie mi, że w te upały nic to nie dało. Gorąco u nas jak w piekle. Mamy włączony wiatrak cały dzień i całą noc i mimo to nie mamy czym oddychać. Nie dość, że duszno na dworze, to w domu jeszcze duszniej.

Niby była burza i padał deszcz. Niby na dworze chłodno i przyjemnie, a w domu koszmar! Nie idzie spać i normalnie funkcjonować. Długo to znosiłam, długo starałam się nie marudzić, ale ja już naprawdę nie mam siły. Marzę o tym by się wyspać i by odpocząć. A w te okropne upały zwyczajnie się nie da!

Pot leje się z nas, jakby ktoś polewał nas bez przerwy wodą.
Teraz jeszcze mamy możliwość wyjścia na dwór i zaczerpnąć od czasu do czasu wiaterku. Bo w domu to nawet przeciągu zrobić się nie da! Nie mamy możliwości tej całej duchoty stąd się pozbyć!
Niestety jeszcze dwa tygodnie temu nawet wyjście na dwór nie było możliwe. Nie wiem jak w miastach, ale u nas na wsi atakowały nas małe owady, potocznie zwane przecinkami, fachowo wciornastkami. Niby nie gryzły i nie powodowały żadnych reakcji alergicznych, ale tak denerwowały, że szkoda słów. Wchodziły dosłownie wszędzie!

W te upały staram się spędzać każdą wolną chwilę z dziećmi nad jeziorem. Ostatnio mało mieliśmy na to czasu, ponieważ budowa w pełni. Do tego ciągłe zaprawy: jak nie ogórki, to porzeczki, wiśnie a teraz maliny. I oczywiście nie możemy zapomnieć o żniwach. I tym sposobem ciągle coś się u nas dzieje, a dzień stanowczo jest zbyt krótki!




Wczoraj rzuciłam wszystko. Miałam dość tego całego skwaru i gwaru. Musiałam wyrwać się z domu. Już szykowaliśmy się nad jezioro, już kanapki prawie były gotowe i... zaczął padać deszcz. Zerwał się wiatr i była burza. O nie pomyślałam! Ale nie dałam za wygraną. Mieliśmy schłodzić swoje ciała w wodzie, więc czym prędzej zeszliśmy na dwór i skakaliśmy po deszczu. Biegaliśmy po podwórku i pozwoliliśmy sobie na odrobinę szaleństwa. Sami zobaczcie jaki Maciek był mokry! A jaki przy tym szczęśliwy? 


Dzisiaj skończyli robić dach. Już tylko jutro zalewanie posadzki i odpoczynek od budowy przez około dwa tygodnie.
Wczoraj nie wyszło, więc dzisiaj tak zaplanowałam dzień, by pojechać nad wodę. Od rana zrobiłam wszystko co musiałam. Byliśmy od 9 na dworze, popracowaliśmy przy budowie, a później miał być relaks nad jeziorem.
Niestety znowu nie wyszło.
Michaś ma rozwolnienie. Nic go nie boli, nie skarży się na nic, jest wesoły i energiczny a jednak woda z dupki się leje. No i znowu z jeziora nici. I tak się zastanawiam, czy może być to skutek nadmiernego przebywania na słońcu? 

A jak Wy znosicie upały? Co robicie w takie gorączki? W domu odpoczywacie, czy raczej tak jak my męczycie się i pocicie jeszcze bardziej niż na powietrzu?


2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie tak. W dzieciństwie lubiłam to robić więc i dzieciom nie zabraniam 😃

      Usuń