poniedziałek, 13 lipca 2015

Gdy się budzę w poniedziałek...

I tutaj Was zaskoczę, bo nie będzie to post o tym jak poniedziałki bywają trudne. Jak to ciężko wrócić do normalności i codzienności po weekendzie.
Bo ja zupełnie inaczej niż większość naprawdę lubię poniedziałki.
Zupełnie nie przeszkadza mi to, że po niedzieli - dniu odpoczynku, muszę wrócić do normalności.




Bo gdy się budzę w poniedziałek lubię wracać do porządku dnia codziennego. Lubię kiedy wszystko wraca do normy. Nikt mi wtedy nie przeszkadza. Nikt nie wywraca moich codziennych rytuałów do góry nogami. Po prostu robię co muszę.

Nie lubię jedynie wyjazdowych poniedziałków. Każdy inny dzień może być zaplanowany poza domem, ale w poniedziałek zupełnie mi to nie pasuje.

Nie wiem jak u Was, ale u mnie po weekendzie dom wygląda jakby ktoś nas chciał okraść. Wszystko jest wywrócone do góry nogami. Nie mamy mody od razu po sobie sprzątać. Niedziela jest jedynym dniem tygodnia, w który możemy spędzić czas razem. Dlatego korzystamy z tego ile się da. I gdy się przebieramy, kładziemy ubrania w kącie. Zdarza się, że i naczynia są nieumyte. Odkurzacz woła z daleka, że koniecznie chce być użyty, Ale na to wszystko jest czas właśnie w poniedziałek.


I naprawdę lubię w te dni sprzątać. Bo wtedy gdy jest na podłodze, parapetach i na komodzie pusto i czysto czuję się o wiele lepiej. W ogóle lubię porządek, ale jeszcze bardziej od porządku lubię spędzać czas z rodziną. I lubię czuć w niedzielę, że to czas wolny od obowiązków i sprzątania. I jest to jedyny dzień w tygodniu, kiedy właśnie bałagan mi nie przeszkadza.

Dlatego gdy się budzę w poniedziałkowy poranek zaczynam od szybkiego śniadania, a później sortuję ubrania. Włączam pralkę i ogarniam całą resztę. Mam w te dni wyjątkowo dużo siły, energii i zapału do pracy. I mogę sprzątać tak długo, aż nie będzie naprawdę czysto i przejrzyście.

I być może moje nastawienie jest takie dlatego, że poza pracą w domu - zajmowaniem się dziećmi i ogólnymi obowiązkami kury domowej, nie mam żadnej innej. Nie muszę się denerwować, że nie zdążę czegoś zrobić, że po kolejnym dniu ciągłego sprzątania i robienia tego wszystkiego co przez cały tydzień, muszę jeszcze znaleźć czas i siły na wypad do pracy na etacie.

Bo być może to, czy ktoś lubi poniedziałki zależy od tego, w którym miejscu się znajdujemy. Jeśli jesteś w domu tylko w weekend, trudno z niego wyjść. Jeśli tak jak ja, siedzisz w domu na co dzień, czekasz aż inni wyjdą, by zacząć swój tydzień roboczy bez dodatkowych domowników.

Ale dopóki tak jest, to tak czuję i gdy się budzę w poniedziałek jestem szczęśliwa, że po niedzielnej labie mogę znowu "ruszyć z kopyta" i robić swoje.

A jak wyglądają Wasze PONIEDZIAŁKI? Budzicie się z myślą:
- "jak fajnie znowu rozpocząć nowy tydzień roboczy,"
, czy raczej prześladuje Was myśl:
- "o nie znowu poniedziałek, jak mi się nie chce. NIE LUBIĘ PONIEDZIAŁKÓW!"

Podzielcie się swoimi odczuciami poniżej w komentarzach.

12 komentarzy:

  1. Mam tak samo jak TY:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też lubię poniedziałki: )

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja nie znoszę poniedziałków bo mam w ten dzień strasznego nygusa i jak pomyślę sobie o swoich codziennych obowiązkach to jestem załamana i tak do połowy dnia się krzatam zanim dojadę do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zupełnie inaczej niż ja. Są momenty kiedy wkurza mnie te ciągłe sprzątanie i bardzo mi się nie chce ale bałagan wkurza mnie jeszcze bardziej

      Usuń
  4. Nie lubię poniedziałków bo jak sobie pomyślę o pracy to grrrrrrrr

    OdpowiedzUsuń
  5. A U mnie poniedziałki zależą od tego ile mam pracy zawodowej do wykonania :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O nie, ja nie lubię poniedziałków i chyba nigdy ich nie polubię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może jednak kiedyś to się zmieni. Nigdy nie mów nigdy ;-)

      Usuń