Śmierć w samochodzie dziecka, lub psa wywołuje w nas wiele emocji.
Bo tak łatwo nam oceniać innych.
Tak łatwo powiedzieć, że ktoś zachował się nieodpowiedzialnie.
Tak łatwo wytykać nam czyjeś błędy i potknięcia!
Ale czy w tych momentach potrafisz chociaż na chwilę się zatrzymać?
Potrafisz na moment zamknąć oczy i wyobrazić sobie całą tą sytuację?
Potrafisz wczuć się w rolę rodzica, który traci dziecko?
Przyznam szczerze, że pierwsze moje odczucia to złość.
W pierwszej chwili mam ochotę krzyczeć, wyzywać i oceniać - pewnie podobnie jak większość z nas.
Ale, trwa to naprawdę tylko krótką chwilę...
Jestem człowiekiem wrażliwym, osobą, która nie jest obojętna na krzywdę ludzką.
I właśnie wtedy zamykam oczy i widzę wszystko to, na co wyobraźnia mi pozwala.
Widzę dziecko, które przeżywa okropne męki w samochodzie.
Widzę jak leje się z niego pot, jak krzyczy i płacze a następnie opada z sił i zasypia. Zasypia i już więcej się nie budzi...
Widzę również rodzica, który zostawia dziecko "na chwilę" wychodząc w pośpiechu na zakupy. Widzę jak w szybkim i nerwowym tempie załatwia swoje sprawy.
Wiem jak życie potrafi dać w kość.
Wiem jak czasami zwykłe przyziemne sprawy potrafią nas wykończyć.
Wiem, jak ciężko wszędzie ze sobą zabierać dziecko. Wiem, że bez niego wszystko byłoby prostsze. Wszystko trwało by dwa razy krócej. Niestety nie masz z kim go zostawić w domu i chcąc nie chcąc musisz zabrać je ze sobą.
W te upalne dni wszystko jest takie trudne... Wszystko męczy podwójnie.
I wychodzi taki rodzic szybkim tempem z tego samochodu i zostawia dziecko w samochodzie, bo chce jak najszybciej zakończyć ten dzień. Chce jak najszybciej wrócić do domu i odpocząć od słońca, duchoty i pośpiechu... Chce dobrze dla siebie i chce dobrze przede wszystkim dla dziecka! Taaak, brzmi to śmiesznie, ale na pewno tak jest!
Chce dobrze dla swojego dziecka!
Zostawia je w samochodzie, by nie musiało chodzić, męczyć się i cierpieć. Niech odpoczywa i zbiera siły na resztę dnia, bardzo trudnego i męczącego dnia!
I widzę, tego rodzica, który wraca z zakupami do samochodu. Czuje ogromną ulgę, że już po wszystkim.
"Kochanie możemy wracać do domu, to już koniec męczarni, jedziemy odpocząć od słońca. Już wszystko załatwiliśmy, kupiliśmy wszystko to co było nam bardzo potrzebne. Jedziemy do domu, włączymy wiatrak i złapiemy trochę oddechu... Kochanie masz napij się wody, albo ulubionego soczku... Słyszysz? Proszę to dla Ciebie, napij się bo jest bardzo gorąco... Ale się spociłeś.... Wiesz, że bardzo Cię kocham..."
I widzę jak z troską ociera pot z główki malca i nagle zdaje sobie sprawę z tego, że nie wyczuwa pulsu, że nie widzi by klatka piersiowa się unosiła i opadała... Wpada w panikę, woła do dziecka, wyciąga je z fotelika, szarpie... Robi wszystko, by się okazało, że to tylko złudzenie. Robi wszystko by dziecko się obudziło, by chociaż na chwilę otworzyło oczy... Ale niestety tak się nie dzieje...
Wyobraź sobie, że to jesteś TY.
Mocno ściskasz je w ramionach, płaczesz, ledwo oddychasz z przerażenia. Patrzysz na rączki dziecka, które bezwładnie opadają, przytulasz dziecko, które przelewa się z Twoich rąk chcąc opaść na ziemię. I walczysz z rzeczywistością i nie pozwalasz na to, by dziecko Tobie zabrano. Nie dopuszczasz do siebie myśli, że jego już nie ma... Nie, to nie może być prawdą, ono na pewno śpi, na pewno mocno śpi i zaraz się obudzi...
I krzyczysz " proszę, otwórz oczy, dalej pokaż, że żyjesz, pokaż, że nic Ci nie jest, dalej kochanie, jestem już z Tobą, wracamy do domu.... Słyszysz mnie? Na pewno słyszysz!!! Obudź się!!! Obudź... Obudź.....
I przychodzą inni na pomoc, wzywają pogotowie, policję... zabierają dziecko, zabierają Ciebie ... Zatrzymuje się czas, wszystko traci swój sens... już nie ma nic... umiera dziecko, umierasz Ty!
Czy spróbowałeś/aś kiedyś spojrzeć na to z tej strony? Myślisz, że rodzic, który zostawia dziecko w samochodzie celowo chciał je uśmiercić? Ja wiem, i Ty wiesz, że nie powinno dojść do tej sceny. Wiemy czym grozi pozostawienie dziecka w aucie. I ON / ONA też pewnie wiedzieli, ale jakimś cudem pozwolili na to wszystko i teraz muszą płacić ogromną cenę. I z pewnością szybko (jeśli kiedykolwiek) nie wrócą do normalnego życia.
I żal nam wszystkim tego dziecka, wyzywamy i krzyczymy na matkę/ojca, którzy pozwolili mu na śmierć w samochodzie. Oceniamy ich, mamy ochotę skazać na śmierć. Zasłużyli sobie na to...
Ale szczerze Wam powiem, że gdybym to ja była na miejscu tego rodzica, to właśnie takiej kary bym sobie życzyła. I najlepiej jeszcze w tym momencie, w którym znalazłabym moje nieprzytomne, nie żyjące już dziecko.
Bo łatwiej byłoby mi umrzeć niżeli żyć ze świadomością, że przez mój pośpiech, że przez moje roztargnienie moje dziecko nie żyje.
I wiem, jestem pewna, że już nic w życiu by się dla mnie nie liczyło. Żadne słowa, artykuły w gazecie, czy wzmianki w telewizji nie miałyby dla mnie znaczenia.
Taki rodzic doskonale wie co zrobił, wie że zasłużył na karę a nawet na śmierć. Jest wobec siebie bardziej krytyczny niżeli Ci wszyscy ludzie wokół niego. I najgorszą karą dla niego jest to, że musi z tym żyć,
Nie usprawiedliwiam tego rodzica, ale nie chcę też go oceniać, bo wyobrażam sobie co przeżywa i co czuje.
Wyobrażam sobie jak z dnia na dzień traci resztki rozumu i umiera z tęsknoty.
Wyobrażam sobie jak płacze całymi dniami i nocami... jak zamyka się w swoim ciemnym pokoju nie widząc i nie słysząc nic i nikogo... Jak widzi bawiące i śmiejące się swoje dziecko, na przemian z wiotkim, nie żyjącym już ciałem...
Wszystko to widzę i wczuwam się w ten obrazek tak bardzo, że z lękiem i łzami w oczach spoglądam na moje dzieci, dziękując Bogu i sobie za resztki sił i rozsądku w te upalne dni.
Dziękując za to, że pomimo okropnego zmęczenia i wycieńczenia organizmu nie pozwoliłam sobie na szybkie sprawunki i szybkie załatwianie spraw pozostawiając dzieci w samochodzie nawet "na chwilę".
Dziękuję za to, że tak to wszystko jest nagłaśniane i za moją wyobraźnię, dzięki której mogę przeżywać ból każdego rodzica, który traci swoje dziecko.
Bo to dzięki temu wszystkiemu wiem, że nie mogę pozwolić sobie nawet na chwilę zapomnienia.
Bo dzięki temu wiem, że każda sekunda decyduje o życiu moich największych skarbów.
Nawet go nie zranisz i nie zabijesz w nim nic więcej, bo już nie ma co zabić, wszystko zostało zabrane właśnie w tych sekundach, o których lubisz mówić, które tak ochoczo oceniasz.
Niestety nie doczytałam postu do końca....zbyt trudny i bolesny temat. Rzeczywiście, łatwo oceniać innych, gorzej, kiedy to zdarza się nam...
OdpowiedzUsuńZRÓBMY WSZYSTKO byśmy nie musieli tego przeżywać NIGDY
UsuńTrudny i chyba trafiając post. Nie chce juz nawet drugi raz czytać a co dopiero przeżywać.
OdpowiedzUsuńStarałam się by trafiło prosto w serce, by wyobraźnie zadziałała. Dzięki temu może nawet przez myśl nam nie przejdzie by zostawić dziecko w samochodzie
UsuńSerce wali jak oszalałe kiedy się to czyta. Koszmar dla mnie czytelnika, a co dopiero musi czuć taki rodzic.
OdpowiedzUsuńpewnie to co napisałam nawet w połowie nie oddaje tego co czuje taki rodzic.
Usuń