I mimo, że jestem jeszcze młoda i całe uroki życia jeszcze przede mną, już mogę porównać ze sobą te dwa etapy rozwoju człowieka.
Bo powiedzcie czy nigdy nie zastanawialiście się nad tym kto ma lepiej? Nie porównujecie tego jak wyglądało i jak wygląda nasze życie? Łatwiej było kiedy byliście dzieckiem, czy mimo wszystko jednak lepiej być dorosłym?
Bycie dorosłym wydaje się nam takie trudne...
Tyle mamy na głowie...
opłata rachunków, wiecznie niekończące się porządki w domu, pranie, gotowanie, zmywanie, prasowanie i wiele innych.
I kiedy chodzimy do pracy i jeszcze do tego mamy dzieci, to w ogóle musimy stanąć na wysokości zadania i zrobić wszystko by każdy był zadowolony - zarówno pracodawca, partner jak i dzieci, nie zapominając przy tym wszystkim o sobie i swoich potrzebach.
No właśnie.
Nasze pragnienia i potrzeby często stają na samym szarym końcu i rzadko kiedy mamy dla siebie czas.
To chyba jest ta ciemna strona bycia dorosłym.
Ciągła bieganina za czymś co nazywamy szczęściem, ale czy na pewno daje nam to szczęście? Cały czas za czymś gonimy i o coś zabiegamy, ale czy potrafimy choć na chwilę się zatrzymać i tym nacieszyć... Och ta dorosłość!
Ale jeszcze gorzej jest wtedy, gdy tej pracy nie możemy poszukać. Wtedy, kiedy naprawdę musimy liczyć się z każdym groszem i modlić się, by tylko starczyło na opłatę rachunków, nie wspominając już o czymś do jedzenia.
Ale są również przyjemne aspekty bycia dorosłym.
Przede wszystkim sami jesteśmy "kowalem swojego losu". Możemy decydować o sobie w każdym momencie swojego życia. To od nas zależy gdzie pracujemy, gdzie wychodzimy, o jakiej porze dnia czy nocy, i z kim się spotykamy. Nikt nie może decydować za nas, jedynie mogą nam podpowiadać i próbować naprowadzić na dobry ich zdaniem tor, ale tak naprawdę ostateczna decyzja zależy od nas samych!
Natomiast dziecko - pozytywne aspekty bycia dzieckiem:
Nie ma ono żadnych obowiązków. Często wspominacie te beztroskie czasy?
Nie musieliśmy się martwić o chleb powszedni, w domu zawsze było ciepło i na stole zawsze czekał na nas gotowy obiadek. Jedynym obowiązkiem, który mieliśmy było posprzątanie własnego pokoju i pilna nauka w szkole.
Gdy zniszczyło się nam ubranie nie zastanawialiśmy się nad tym czy rodzice będą mieli pieniążki, po prostu musieli je mieć, ale ile wysiłku i poświęcenia ich to kosztowało to już nie było ważne.
I w spokoju, bez żadnych wyrzutów sumienia i ponaglających obowiązków mogliśmy się kurować.
A teraz niestety nie możemy pozwolić sobie na długie powracanie do zdrowia, jeśli w ogóle znajdzie się możliwość na to, by choć na godzinkę się położyć.
I może nie poruszałabym tej niby oczywistej kwestii, kto ma lepiej, gdyby nie podsumowanie kiedyś mojego pobytu u mojej mamy.
Powiedziała krótko ale stanowczo...
"Jak dobrze, że nie jestem dzieckiem".
Ale dlaczego?
"Bo nikt mi nie mówi co mam robić. Biedne te wasze dzieciaki. Nie pozwalacie im grać w komputer, ograniczacie im telewizję. Ciągle czegoś im zakazujecie."
No właśnie, pamiętacie jak w dzieciństwie mieliście jakieś marzenie a rodzice nie pozwolili Wam go spełnić, bo albo uznali, że jest to zbyt niebezpieczne dla Was, lub akurat coś przeskrobaliście i była to kara za przewinienia.
Oj tak, pamiętam kilka takich sytuacji. Płakałam wtedy tak bardzo, a mama i tato byli nieugięci.
Albo sytuacja kiedy bawiliśmy się w najlepsze na dworze a rodzice wołają do domu, bo już jest późno. I to nic, że inni mogą jeszcze być, ale my niestety mamy wyznaczoną godzinę policyjną i nie ma zmiłuj się.... Żaden płacz i krzyki nie pomogą, mogą jedynie zaszkodzić.
No i ta szkoła... teraz za nią tęsknimy, ale czy na pewno? Chcielibyście jeszcze raz przeżyć te wszystkie sprawdziany, testy i egzaminy? Oj chyba nie. Wydaje mi się, że bardziej tęsknimy za przerwami i spotkaniami ze znajomymi, ale ta nauka... och, nie dziękuję!
A te pierwsze miłości, rozczarowania i rozterki. To takie bolesne przeżycia... a teraz przynajmniej żyję w świecie poukładanym bez większych zawirowań.
Ale najgorzej w okresie dzieciństwa wspominam czas leczenia zębów. I zawsze kojarzyło i kojarzyć będzie mi się to z ogromnym bólem. Niestety nie stosowano wtedy znieczuleń bo dziecko jest zbyt delikatne by dawać mu jakieś leki... och... na pewno nie chciałabym tego przeżywać jeszcze raz!
Tak właśnie wygląda nasze życie, że zawsze lepiej nam tam gdzie nas nie ma.
W dzieciństwie chcieliśmy szybko dorosnąć,
a teraz chcielibyśmy znowu być dzieckiem....
też tak macie?
też tak macie?
jako szczeniak martwiłem sie jak ukryc pale z matmy przed matka, a teraz musze dbac o zone i corke, o prace, musze dbac o to zeby miec co do garka wlozyc.... no coz nie jest juz tak kolorowo
OdpowiedzUsuńale mam nadzieję, że nie jest również aż tak źle.
Usuńuważam ze dzieckiem było łatwiej być. Dorosły ma przerąbane i już.
OdpowiedzUsuńa ja musiałabym się głęboko zastanowić czy chciałabym wrócić do tamtych czasów.
Usuń