Nie jestem lekarzem, nie znam się na medycynie i nie powiem nikomu tak po prostu, że musi zrobić to czy to i już!
Właśnie to lubię w BLOGACH OSOBISTYCH, że każdy pisze o swoich odczuciach i doświadczeniach. Bo przecież nie ma jednej regułki i jednego sposobu na daną dolegliwość. U Ciebie zadziała TO, u mnie skuteczniejsze będzie TAMTO...
Kochani przedstawię Wam teraz co ja wiem na temat Kamicy pęcherzyka żółciowego.
Napiszę jak się o tym dowiedziałam, jakie były jej objawy i co powiedział mi doktor jeden, drugi, i trzeci...
Bo życie najlepiej nas uczy życia i radzenia sobie w trudnych sytuacjach.
Ci którzy znają mnie troszkę dłużej wiedzą, że problemy z żołądkiem mam już od około 10 lat. Wstyd się przyznawać, ale niestety w tej kwestii nic się nie zmieniło. Podejmowałam kilka prób leczenia, ale ... nie o tym miał być post, kiedyś przy okazji wgłębię się w ten problem bardziej, teraz o pęcherzyku.
Od czasu do czasu pobolewa mnie brzuch. Czuję ostre kłucie po prawej stronie brzucha. Niestety poza tym często miewam mniejsze lub większe skurcze - podobnie jak przy porodzie ( a może to są kolki?). Do tego czuję ból żeber. Jednak da się z tym póki co żyć. Chwilę pocierpię i samo przechodzi, lub wezmę nospę i też jest dobrze.
Ale pewnego dnia ciężko pracowałam na budowie. Przepracowałam się i przez kolejne trzy dni myślałam, że bez kroplówki i szpitala się nie obejdzie. Ból brzucha był nie do zniesienia, rozwolnienie jakiego jeszcze w życiu nie miałam. Wiele myśli wtedy przeszło mi przez głowę : oberwanie organizmu, może jakiś udar słoneczny, bo wtedy było bardzo gorąco, albo skutki uboczne antybiotyku, który również w tym czasie brałam.
W końcu postanowiłam pójść z tymi objawami do lekarza rodzinnego. Zbadał mnie, i powiedział, że on tutaj niczego stwierdzić nie może, ale da mi skierowanie na badanie moczu, a następnie na USG jamy brzusznej. Okazało się, że w moczu jest dość sporo czerwonych krwinek, ale w USG poza KAMIENIEM, o którym podobno już dawno powinnam wiedzieć nic nie ma. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Mocz po kilku miesiącach się unormował a kamień sobie jest tam gdzie był.
Słyszałam wiele opinii na temat KAMIENIA W PĘCHERZYKU ŻÓŁCIOWYM.
1. Nic z tym Pani nie zrobi. Jest jeszcze mały ( 4mm ) i dopóki nie wywołuje silnych ataków to nikt tego nie usunie. Można z tym żyć.
2. Jest możliwość by dostać skierowanie na oddział i usunąć pęcherzyk żółciowy wraz z kamykiem, ale lepiej tego nie robić bo woreczek żółciowy (poprawnie pęcherzyk) magazynuje i zagęszcza żółć, która później jest wydalana do dwunastnicy.
3. Dlaczego Pani z tym zwleka? Przecież kamienie mogą spowodować żółtaczkę, krwawienie, to zwiększone ryzyko rozwoju raka pęcherzyka żółciowego, Nie ma na co czekać!
4. O ile kamyk na nerkach sam może się usunąć wraz z moczem o tyle ten na pęcherzyku nie ma takiej możliwości. Będzie sobie tak leżał i albo nadejdzie moment, w którym będzie trzeba go usunąć, lub też do końca życia tam sobie zostanie bez żadnych komplikacji.
5. Z kolei inny Pan Doktor powiedział mi, że to bzdura, że wystarczy codziennie pić 2 łyżki oliwy z oliwek lub specjalnego olejku, którego nazwy nie pamiętam i kamyk zniknie.
I wiecie, sama zgłupiałam i nie wiem co robić. Czekam na rozwój sytuacji i życie samo mi pokaże co dalej..
Co zrobić by nie powodować ataków?
Stosować lekkostrawną dietę. Zjadać 5 niewielkich posiłków dziennie, nie zjadać dużej ilości tłuszczu i cholesterolu, oraz ciężkostrawnych posiłków i dużo pić wody. (2,5 litra)
A dlaczego kamień się pojawił w pęcherzyku?
Uwarunkowania genetyczne, ale również zła dieta.
Objadanie się, zajadanie tłustymi, niezdrowymi pokarmami i nie wypijanie wystarczającej ilości płynów.
I tutaj ze spokojem i z pełną odpowiedzialnością za moje słowa mogę Wam powiedzieć, że to może być prawda. Sama jestem sobie winna. Wiele lat piłam dziennie maksymalnie szklankę napoju. Nigdy nie odczuwałam pragnienia. Nie piłam to i z toalety bardzo rzadko korzystałam. Poza kałem który oddawałam około raz na dwa tygodnie, również z moczem chodziłam raz, może dwa razy w ciągu dnia.
I może właśnie dlatego złogi cholesterolu nie miały jak się wydostawać z mojego organizmu i utworzyły kamyk?
Pamiętajcie, że nie jestem lekarzem, nie skończyłam żadnej szkoły medycznej a biologia nigdy nie była moją mocną stroną.
Dlatego nie znajdziecie tutaj żadnych fachowych porad i informacji na temat naszego zdrowia.
Opisuję to, co sama przeżyłam i czego się dowiedziałam w trakcie borykania się z własnymi problemami.
A może jest wśród czytelników ktoś, kto ma jakieś doświadczenie w tej sprawie? Może chcesz nam opowiedzieć swoją historię i podzielić się swoimi przeżyciami? Chętnie poczytam rad i wskazówek na ten temat. Może mnie i innych ochronisz od bólu i cierpienia?
To problem który w naszej rodzinie występuje chyba z pokolenia na pokolenie... niestety.
OdpowiedzUsuńoch... to zdrówka życzę.
Usuń