wtorek, 21 lipca 2015

Szpitalny Oddział Ratunkowy - w oczekiwaniu na pomoc!

Nie chcę narzekać i marudzić, nie lubię się żalić, ale tym razem muszę, po prostu muszę opowiedzieć Wam o naszej nocnej przygodzie właśnie w SOR w Gnieźnie.




Udało się wygospodarować nam pierwszy wieczór na odpoczynek. Miał być to czas na relaks i zebranie sił na kolejny dzień, na kolejne tygodnie i miesiące.
Mieliśmy tak po prostu, zwyczajnie położyć się wcześniej i odpocząć. Wyspać się za wszystkie czasy. Tak.... miało być tak pięknie...

Niestety o godzinie 23:05 musieliśmy przyjechać na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Gnieźnie.
Wyobraźcie sobie, że od tej godziny, aż do 1:15 NIKT nie zapytał nas o stan zdrowia.
NIKT w ciągu tych dwóch godzin nie zapytał jak się czujemy i co nam dolega.
Dopiero później przyszedł lekarz, zapytał z czym przyjechaliśmy i ....... to byłoby na tyle.

I nadal czekaliśmy, czekaliśmy i czekaliśmy na swoją kolej. I tym sposobem dopiero o godzinie 2;27 udzielono nam pierwszej pomocy. W domu byliśmy około godziny 3:45.

Piszę o tym ponieważ chcę Wam opowiedzieć te wszystkie momenty, które mieliśmy okazję podsłyszeć podczas tych 3 godzin na poczekalni. Momenty, które mnie rozbawiły i zadziwiły... Ludzie są niesamowici.

Rozmowa:
Lekarz pyta pacjenta: "Cierpi Pan na jakieś choroby przewlekłe?"
Ten pewien siebie odpowiada: "Nie!" 
"A pali Pan?"
"Tak".
I odpowiedź PANA DOKTORA rozwaliła mnie na łopatki.
" A wie Pan, że nikotynizm, to również choroba przewlekła?". 

Patrzyliście na to w ten sposób? Bo ja NIGDY! W życiu nie wpadłabym na pomysł, by podczas wymieniania moich dolegliwości, wymienić uzależnienie od tytoniu. No cóż, w końcu uczymy się przez całe życie!

Był młody mężczyzna, któremu coś wleciało do ucha. Zanim go poprosili do siebie, to po tych 3 godzinach ból ucha ustąpił. Usłyszałam jak doktor powiedział do niego, " Wyleciało, a może zdechło?" Normalnie ręce opadają!

Była również pacjentka, która miała rozbitą głowę, zachlapaną całą bluzkę od krwi i 3 promile alkoholu we krwi. No cóż zdarza się... Wcale tej pani nie oceniam... Nie chciała zostać w szpitalu na obserwacji. Raz nawet uciekła im z pokoju. Następnie wezwano jej siostrę, albo córkę ( nie wiem dokładnie ). Ta prosząc doktora o to, by wypuścić ją ze szpitala używa następującego argumentu... 
" Panie doktorze, ale ona ma wstręt do alkoholu...".
Na to Pan doktor parsknął śmiechem i mówi " Czy Pani sobie ze mnie żarty robi? Jak osoba mająca 3 promile alkoholu we krwi może mieć wstręt do alkoholu? Powinienem to zgłosić, nie ma mowy by pacjentka wyszła ze szpitala..."

Było więcej ludzi i przypadków, ale te w szczególności utkwiły mi w pamięci.

Miałam nawet przez chwilę taką wizję, że jesteśmy jak ci bezdomni, którzy śpią w poczekalni na dworcu kolejowym na krzesełkach.
Nie wiem czy to już z głupoty, czy ze zmęczenia przychodziły mi takie myśli, ale właśnie tak się czułam.
Bo zdarzyło się nie jednemu usnąć na siedząco. I od czasu do czasu było słychać czyjeś chrapanie, lub syczenie z bólu. Sama przysnęłam...
I szczerze współczuję tym wszystkim chorym, którzy przyszli ze swoimi dolegliwościami a wyszli dodatkowo jeszcze z ogromnym bólem kręgosłupa, kolan i całego ciała zmęczonego i zmarnowanego tym siedzeniem.

Niestety

Narzekanie na lekarzy i ocenianie ich nic nam nie da i do niczego nie prowadzi. Chcemy czy też nie, jesteśmy od nich zależni. Prędzej czy później będziemy prosili ich o pomoc. Nie ważne czy udzielą nam jej dobrze i szybko, ale zawsze to od nich będzie zależało nasze życie.

A Wy macie jakieś ciekawe doświadczenia z lekarzami lub jakimiś izbami przyjęć?

2 komentarze:

  1. niestety jest jak jest, nic nie zmienimy a tak czy owak jesteśmy skazani na taką pomoc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, od lekarzy zależy nasze życie więc nie ma co narzekać, bo możemy jedynie sobie zaszkodzić.

      Usuń